środa, 18 grudnia 2013

Powrót?

Moje kochane, najdroższe wilki!
Pamiętacie jeszcze Watahę Mrocznej Puszczy? Możecie uznać to za niebywałe i wręcz dziwne i niemożliwe - WMP powraca! Będzie na nowej stronie, zostanie udoskonalona i skrócona.
Link do nowej Watahy Mrocznej Puszczy zostanie wkrótce podany...
Wasza Alpha
Kazan

wtorek, 15 października 2013

Zamknięcie

Moi drodzy!
Wybaczcie mi to co teraz zrobię. Wiem, że tego nie chcecie, ale niestety. Z powodu braku czasu oraz utraty początkowej weny, jaka istniała na początku Wataha Mrocznej Puszczy zostaje zamknięta; być może na zawsze. Wiem, że spędzone tu nie całe 3 miesiące były wspaniałe. Wszyscy razem mogliśmy się tu zawsze spotkać (mimo że wirtualnie), dać upust naszym talentom pisarskim, ale niestety. 
Być może Wataha Mrocznej Puszczy powróci, kiedyś... Całkowicie odrodzona, ale nie dziś i nie jutro.
Wybaczcie mi.
Teraz chciałabym bardzo podziękować graczom:
~ Drachma (Mononoke) - za wspaniałe opowiadania i nie tylko;
~ paulinagrzelak01 (Kicze) - za to, że zawsze dodawała mi pomysły do nowych opowiadań i że jako pierwsza z doggi - game zechciała się tu przyłączyć;
~ Natalia 26. (Neya) - za to, że zawsze wracała do nas
~ Oraz Wam, innym członkom! Za to,  że byliście!
Jeszcze raz proszę, byście nie żywili do mnie urazy.
Żegnajcie...
Na zawsze wasza Alpha
Kazan

poniedziałek, 14 października 2013

Od Mononoke: Tajemnica... cz. II

-Mononoke!- powiedział Duch.- Czemu weszłaś do mojego domu tak późno? Czekałem na Ciebie...
Jego głos był pewny, spokojny i... taki melancholijny.... Nie wiedziałam co mam zrobić.
-Mononoke? Czemu mi nie odpowiadasz? Boisz się mnie? Nie ma czego nic Ci nie zrobię. Jestem przecież Twoim przewodnikiem.
-Co masz na myśli mówiąc "przewodnikiem"?- spytałam.
-Mam na myśli przewodnika duchowego.
-...- pomyślałam, że to troszkę dziwne, że rozmawiam ze swoim "przewodnikiem duchowym".
-Nie ma w tym nic dziwnego.- powiedział spokojnie jakby czytał w moich myślach.
-Potrafisz czytać w myślach?- spytałam z nie dowierzaniem.
-Nie. Ja po prostu jestem w nich i je widzę. Ty też to poza tym potrafisz. Musisz się tylko skupić i skoncentrować na tym swój umysł. Czyli czemu musiałem tyle na Ciebie czekać?
-Nie wiedziałam, że ktoś na mnie czeka. Przepraszam Cię. Teraz jak już tu jestem to może mi powiesz czemu na mnie czekałeś?
-Ach tak. Dobrze. Już mówię. Powód jest prosty, a zarazem skomplikowany. Jesteś wyjątkowa i dlatego mnie słyszysz i ze mną rozmawiasz.
-Jak to?
-Nie wszystkie wilki zdają sobie sprawę z obecności ich przewodników duchowych. Oni są i mówią im co dobre a co złe, ale z nimi nie rozmawiają. Z przewodnikami duchowymi mogą rozmawiać szamani i jeden wilk na milion, który nim nie jest. Masz wielkie szczęście. Jesteś tą jedną na milion, która mnie czuje i słyszy. Ale to nie wszystko....
-Jest coś jeszcze?
-Tak. Szamani mogą się kontaktować z przewodnikami innych, ale te pojedyncze wilki, o których mówiłem wcześniej - nie. Ty możesz. Jesteś tylko tego nie świadoma. Musisz poćwiczyć. Gdy spojrzysz wstecz, ujrzysz cierpienie, ból, ale też i radość oraz szczęście. Teraz spójrz w przyszłość. Nie widzisz jej? To przez to, że się nie skupiasz. Spróbuj się skoncentrować.- spróbowałam.- O. Teraz dobrze.- powiedział.- Teraz spróbuj zobaczyć przyszłość... Co widzisz?- spytał. Wiedziałam, że i tak widzi to co ja, ale chce podtrzymać rozmowę.
-Widzę Neyę, Syriusza i ich dzieci. Teraz jest Kicze i Kazan, przytulają się, płaczą łzami szczęścia. Przed  nimi stoją Biały Kieł i dorosła Shira, są razem, całują się. Ja stoję po drugiej stronie i lekko płaczę, uśmiecham się. Przy mnie są Vasally i Vasco. Są szczęśliwi. Inne wilki też. Wszyscy są szczęśliwi....

Od Mononoke: Tajemnica... cz. I


Było wcześnie rano. Niebo było lekko błękitne, połowicznie zakryte białą mgiełką. Szłam, szłam i szłam. Przechodziłam właśnie koło wschodnich granic naszego terytorium. Szłam górską ścieżką koło lasu. Nagle zobaczyłam jaskinię... 

     

Pomyślałam: "Ciekawe co tam jest....?" Weszłam do środka.

 

W przedsionku było dość jasno. Skalne półki wyglądały na puste.... To były tylko pozory.... Na prawie każdym kamieniu  było mnóstwo małych fiolek z dziwnymi substancjami. Każdy eliksir był w jakiś sposób podpisany....

   

Oprócz nich było tam dużo starych ksiąg....

 

To było nadzwyczajne. Rzadko zdarza się  być w takim miejscu samemu i to w dodatku w TAKIM miejscu. Miałam właśnie zacząć oglądać to miejsce dokładniej kiedy mimowolnie zamknęłam oczy... Zobaczyłam.... To był Duch Wilka...

 

Dziwnym trafem nie przestraszyłam się go. Wtedy się odezwał (...)



C.D.N.

sobota, 12 października 2013

Od Syriusza - Pytanie

-Neya a nie sądzisz że trzeba wybrać imiona dla szczeniąt?
Neya dokończ.

Od Syriusza - CD Obawy

-Neya. Mogłaś mi powiedzieć. Strasznie się o Ciebie martwiłem.- Wykrzyczałem.- Wybacz mi trochę mnie poniosło bo Cię strasznie kocham.
Neya dokończ.

Od Kazana - CD Smutna wiadomość

Wszedłem do jaskini.
- Ojejku, co tu się dzieje! - krzyknąłem.
- Powiedziałam im, że Moon nigdy do nas nie wróci - powiedziała Moro.
- Hmm... Ale wiecie co, dzieciaki? Mimo, że nie ma waszego ojca, jest w watasze mnóstwo innych wilków, które bardzo was lubią.
*Moro?*

Od Neyi - Obawy

Stanęłam za Syriuszem.
-Syriusz....
-Neya?
-Ja wróciłam, bo moja matka jest już zdrowa i....
*Syriusz, dokończ*

piątek, 11 października 2013

Od Mononokę: Dziwny towarzysz

Szłam lasem. Czułam, że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam się... Zobaczyłam... Czarnego ptaka... Latał za mną krok w krok.... Spytałam:
-Kto ty? Czemu za mną latasz?- zaćwierkał ślicznie.
Zostaliśmy przyjaciółmi.....

Od Mononokę: Smutna wiadomość

Od czasu gdy straciłam Moona nie byłam nawet w połowie tą samą waderą, którą byłam wcześniej. Zmienił mi się nie tylko wygląd, ale i charakter. Z wyglądu byłam bardziej stateczna i poważna. Z charakteru zaś... Co tu dużo mówić...? - Jestem cichsza, wiecznie smutna i zamyślona, czasem w niektórych sprawach agresywna i zaczęłam przywiązywać większą wagę do tego co i jak robię oraz do moich stosunków z innymi wilkami.....
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Leżałam sobie w jaskini Homu i rozmyślałam o moim życiu. Wtedy Vasally dziabnęła mnie w ucho i poprosiła błagalnym tonem:
-Mamo... Kiedy pójdziemy do taty... Możemy go w końcu poznać....?- spojrzała na mnie takim wzrokiem... Nie miałam wyjścia. Powiedziałam:
-Vasally, pójdź po rodzeństwo. Muszę z Wami porozmawiać.
-Echhhh.... No dobrze....- powiedziała i posłusznie poszła w drugi kąt jaskini gdzie Vasco bawił się z Avą, a Shira gadała z Białym Kłem. Widziałam, że chwilę spierała się z Shirą, która nie chciała zostawić nawet na chwilę Kła. Vasco wstał, niechętnie, ale jednak. W końcu Shira dała się przekonać i powoli, ociągając się poszła za młodszą siostrą. Gdy byli już obok mnie powiedziałam bardzo poważnym tonem:
-Dzieci....
-Tak?- spytali.
-Muszę z wami porozmawiać w bardzo ważnej sprawie....
-Co się stało?- spytała zaniepokojona Shira. Westchnęłam.
-Tata już nie wróci...
-On nas już nie chce...?- spytała smutno Vasally.
-Czyli jego już nigdy nie będzie....?- spytał z lękiem w głosie Vasco.
-Ale... Ale... Czemu?- Shirze trzęsły się łapy.
-Chce, ale nie może... Nie wróci.... Ale zawsze będzie o nas pamiętał...- Shira zagryzła wargi. W jej oczach widać było łzy.- Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze... Wszystko się ułoży....- przytuliłam ją. wtedy podbiegł do mnie Vasco, a za nim Vasally. Wszyscy troje płakali. Mi też łzy kręciły się w oczach...
-Ale czemu...?- Shira spojrzała na mnie błagalnie....
-Jesteś za mała żeby to zrozumieć... Za mała....- przytuliłam ją jeszcze mocniej. - Ale nie martw się...- jej wielkie oczy... Były przesiąknięte smutkiem i żalem.... Wszyscy chcieliśmy żeby życie wyglądało jak dawniej... Żeby jutro było pewne, a sen spokojny jak na obrazku....




























Wtedy do jaskini wszedł Kazan....

*Kazan?*

Od Mononoke: Co teraz? CD

Wpadłam do jaskini jak oparzona.
-Syriusz!- krzyknęłam. Podbiegłam do niego. W jego oczach było widać łzy. Przytuliłam go i cicho szepnęłam mu do ucha.- Syriuszu... Czemu chciałeś to zrobić..? Jesteś nam.. Mi.. Bardzo potrzebny... Przy Tobie zapominam na chwilę o bólu i troskach... Jestem znowu sobą... I... Czuję się szczęśliwsza....

*Syriusz?*

Od Mononoke: Do Syriusza CD

-Może...- odpowiedziałam smutno.- Ale ja wiem... Dziękuję za pomoc... I..- urwałam. Nie wiedziałam czy mam wystarczająco dużo odwagi by mu to powiedzieć....
-Tak?- spytał. W jego oczach widziałam nadzieję, ciekawość i... Taką jakby czułość.
-Bo ja chciałam Ci powiedzieć... Że...
-?
-Że Twoja przyjaźń jest dla mnie naprawdę bardzo ważna i...
-I?
-I ja chcę...
-?
-Chcę Ci powiedzieć...- spojrzałam mu prosto w oczy. I odważyłam się... Pocałowałam go w policzek.
-Oooo... Yyyyy.. Bo... Ten... Ja...
-To nie tak jak Ci się wydaje... To tak...
-Jak?
-Jak dla PRZYJACIELA.... Jesteś dla mnie bardzo ważny i... Ja chcę żebyś to wiedział...

*Syriusz?*

Ponowny powrót

Neya ponownie wraca ;)

czwartek, 10 października 2013

Od Kazana - CD Co teraz?

- Kazan! Kazan! - usłyszałem gdy byłem w jaskini Homu.
- Co się stało? - spytałem Kicze.
- Syriusz... on... Znowu... Chciał się zabić! - krzyknęła Kicze.
- Syriusz! Wszystko w porządku? Dlaczego????
- Neya... Odeszła... - powiedział prze łzy wilk. - Moje życie nie ma teraz dla mnie sensu.
- Syriusz, opanuj się! - krzyknąłem i spoliczkowałem go. - Ja wiem, że to Cię boli... ale... nie możesz zasmucać innych! Może znajdziesz inną samice... Syriusz!

*Syriusz?*

Od Syriusza CD Do Syriusza

-Przykro mi ale może to nie prawda.-Powiedziałem.
-No dobrze to ja muszę iść na polowanie. Pa Moro.
Moro dokończ.

Od Syriusza - Co teraz?

-Co teraz?- Zastanawiałem się.- Neya odeszła Moon też co się dzieje. Teraz już będzie to samo co kiedyś. W końcu postanowiłem że teraz moje życie już na pewno nie ma sensu. Pobiegłem tak jak kiedyś do Mrocznej Puszczy i wyłem. Tak jak kiedyś zaatakował mnie wilk było tak jak kiedyś gdy Neya odeszła po raz pierwszy. Znowu poszedłem w góry Kubi znowu to samo. Znowu żal i smutek. Znowu chęć śmierci. Czemu to na mnie spadł ten los. Teraz byłem pewien że to już koniec. Ale jednak nie. Za mną stanęły Kicze i Luna. Jednak byłem już w powietrzu. Jednak mnie złapały. I prowadziły do jaskini Homu.
Kazan dokończ.

poniedziałek, 7 października 2013

Od Moro: Do Syriusza CD

-Miły jesteś.....- powiedziałam i spuściłam wzrok...- Ale...
-Ale?- spytał czule.
-Ale to... niemożliwe....
-Dlaczego? Przecież to widziałem. Obiecuję. Nie kłamię.- zdziwił się.
-Wierzę Ci... Ale on....
-Co?
-On mi przysłał to....- powiedziałam i pokazałam mu dwa lisy. Pierwszy, który znalazłam w NASZEJ jaskini i drugi, który dostałam wczoraj. Brzmiał on tak:
"Droga Moro,
Od czasu gdy Cie opuściłem nie mogę jeść, pić i boli mnie serce. żyć bez Ciebie nie umiem. Jestem daleko, tam gdzie nie ma nikogo ani niczego, tam gdzie panuje mrok, smutek i śmierć. Nie powiem Ci więcej, bo nie chcę żebyś mnie szukała. Ale z dnia na dzień moje płuca pracują wolniej i ciężej. Ty jesteś moim powietrzem, wodą i jedzeniem, moim życiem. Teraz już kończę, bo dłużej już nie mogę. Przepraszam Cię. Ciebie i nasze dzieci. Pozdrów je i powiedz, że kocham je najbardziej na świecie.
Teraz idę skończyć  ze sobą.
Pamiętaj, że zawsze Cię kochałem i będę Cię kochał nadal....

Nie zapomnij o mnie....


Nie płacz.....




Twój do końca i dłużej-





Moon."




*Syriusz?*

Od Luny

Chodziłam sobię między drzewami gdy ułyszałam strzał, wiedziałam kto to i zaczełam uciekać co utrudniły mi rany. Naglę dostałam w łapę ale na trzech biegłam dalej. Strzały ustały a, ja zemdlałam.... Po przebudzeniu ujżałam białego wilka-Kim jesteś?- zapytałam.

Opowiadania

Uwaga! Teraz opowiadania możecie wysyłać także do Moro!
Pozdrawiam
Alpha Kazan

Witamy!

Witamy nową wilczycę - Lunę!

Od Syriusza - CD Smutek

-Wiesz Moro nie wiem jak Ci pomóc.-Powiedziałem.
-Ale nie uwierzysz mi co widziałem w Rzece Przyszłości. Widziałem Ciebie Moona i wasze dzieci razem.
Moro dokończ.

Od Moro: Smutek

Po stracie Moona zaprzyjaźniłam się z Syriuszem. Był dla mnie bardzo miły i pocieszał mnie. W dodatku od kilku dni miałam wrażenie, że to już nie jest zwykła przyjaźń. Myślałam o nim i już nie wyobrażałam sobie życia watahy bez niego. Czy to nie jest za dużo z mojej strony...? Brakowało mi jego towarzystwa. Poszłam do niego. Powiedziałam:
-Witaj Syriuszu. Jak tam?
-Ok. A u Ciebie? Może być?
-Jest nawet znośnie. Widzisz... Bo ja mam pewną prośbę....
-Tak?- zaciekawił się.
-Bo wiesz.... Ja mam małe dzieci i usamodzielnioną Shirę. Tylko... że nie daję sobie rady sama z tymi maluszkami i chciałam Cię prosić...- urwałam i spojrzałam w ziemię.
-?
-O pomoc.....- byłam zmieszana. I nie wiedziałam co mu powiedzieć.....


*Syriusz?*

niedziela, 6 października 2013

Odejście

Moon Odchodzi..
Będziemy Cię pamiętać!

Od Moro - CD Koniec

Wyszłam z jaskini Homu. Poszłam nad NASZE jezioro. Zawyłam w podzięce za to, że żyję. Zerknęłam do jaskini pod skarpą. Zobaczyłam list. Szybko go wzięłam. Był do mnie. Otworzyłam kopertę. W środku była kartka. Było tam napisane:

Kochana Moro,
Przepraszam, że łamię Ci serce i sprawiam ból. Kocham Cię całym moim sercem, ale nie chcę Cię skrzywdzić. Odchodzę....
Żadko miewam wizje, nawet za sprawą wodospadów i rzek. Teraz taką miałem. Pytasz co widziałem? W tej wizji Cię uderzyłem i.... ZABIŁEM.... Jak już mówiłem żadko widzę przyszłość, a jeśli już widzę to zawsze się sprawdzają.
Nie chcę Cię krzywdzić....

Przepraszam....

Na zawsze Twój-

Moon....

Po przeczytaniu tego listu dwa razy dla pewności zawyłam z bólu. Płakałam. Moje życie znów straciło sens. Jedyne co mi zostało to Shira i reszta dzieci.......
*Kazan?*

Moon - Koniec

Moro ocknęła się. Nie byłem jednak szczęśliwy. Poszedłem do Rzeki Przyszłości. Spojrzałem w nią..
Zobaczyłem siebie i Moro. Krzyczałem. Po chwili uderzyłem ją. Moro upadła. Już nie wstała. Odszedłem. Wtedy pojawiła się wadera i kilkoro szczeniąt. Pocałowałem ją i...
Dalej już nie mogłem na to patrzeć. Walnąłem łapą w wodę. W oczach kręciły się łzy. Zrozumiałem, że muszę odejść. Napisałem do Moro list i zostawiłem go w jamie pod skarpą nad NASZYM jeziorem. Potem odszedłem... Na zawsze.....
*Moro?*

Od Moro - Przebudzenie

Kręciło mi się w głowie. Byłam w Jaskini Homu. Bolała mnie głowa i miałam mdłości. Bolał mnie brzuch. Huczało mi w głowie i było mi słabo. Gdy ściany przestały się ruszać, pierwszym kogo zobaczyłam był Moon.
-Moro!- krzyknął.- Ty żyjesz! Tak cię przepraszam! To moja wina!- podbiegł do mnie o mnie przytulił. Mocno, ale delikatnie.
-Co? Co się stało? Co ja tu robię? Czemu boli mnie głowa?- zadałam szereg pytań.
-Jak to? Nic nie pamiętasz?
-Nie wiem co się stało. Pamiętam tylko ogromnego wilka, ciebie Moon i ciemność.
-Walczyłaś z Postrachem Lasu! Pokonałaś go! Wskoczyłaś mu na grzbiet i wgryzłaś mu się w kark! Ja myślałem, że atakujesz go bez powodu i...- spuścił głowę. Z jego głosu wyparował cały entuzjazm.- Ja... Ja...
-?
-Ja cię zepchnąłem.... I... I ty.... To znaczy ja... Ja... Ja roztrzaskałem ci... Roztrzaskałem ci czaszkę o drzewo... I on... Znaczy... Ten wilk...  On padł wtedy i... Leżał we drgawkach... Wtedy...- zaciął się.
-Wtedy przybiegłem.- dokończył Kazan. Kontynuował opowieść Moona.- Zobaczyłem co się dzieje. Ty miałaś wszystko we krwi, ale z głowy i szyi tryskała ci krew. Leżałaś nie przytomna. Moon był nie obecny. Leżał na ziemi z szeroko rozwartymi oczyma, ciężko oddychał i powtarzał w kółko jedno zdanie: "Ja ją popchnąłem.... Ja ją popchnąłem..." Zawołałem Merlina, Hamfreya, Syriusza i Morgana. Owera nie było w pobliżu i nie usłyszał wycia. Syriusz i Hamfrey wzięli Moona i zaprowadzili go do Jaskini Homu. Ja, Merlin i Morgan delikatnie wzięliśmy cię i zanieśliśmy do jaskini. Tuż obok ciebie leżał Postrach Lasu. Jego ciałem wstrząsały dreszcze przedśmiertne. Merlin zajął się tobą w jaskini. Byłaś nie przytomna 2 dni. Merlin. Dzięki niemu szczenięta przeżyły. Na świat przyszła zdrowa dwójka wadera i basior. Jeszcze nie mają imion. Mery!
-Tak?
-Przynieś tu dzieci Moro.
-Już idę.
-No. Dobrze. Kontynuując. Gdy Merlin przyjmował poród i opiekował się tobą i Moonem z Morganem ja przesłuchiwałem wilka.
Mówił nie wiele, ale trochę już wiem. Mam nadzieję, że reszty dowiem się od ciebie...- w tej chwili weszła Mery z moimi dziećmi. Były prześliczne. Podała mi je.
-Jakie śliczne... Ale one mają imiona.- powiedziałam.
-Jak to? Jakie?
-Vasco i Vasally. Ładnie?
-Ślicznie.- powiedział Kazan.- To jak? Coś pamiętasz?
-Tak... On chciał zaatakować...- przerwałam.- Gdzie Shira?!- nagle przypomniałam sobie wszystko, każdy szczegół.
-Jest bezpieczna. Nic jej nie jest. Odpoczywa w pokoju obok. To co pamiętasz?
-Leżałam z nią na skale. Poszła się pobawić na łące. Poszłam za nią, bo coś mnie tknęło, że coś się może stać. Skryłam się w trawie przy skraju lasu. Przyglądałam się dzieciakom jak bawiły się w berka. Wtedy usłyszałam szelest. W lesie stał wilk. Zauważyłam, że szykuje się do skoku. Patrzył na małą. Rzuciłam się na niego. Ugryzł mnie w szyję i zaczął dusić. W końcu puścił. Zamieniliśmy kilka ciętych zdań. Potem zebrałam całą swoją siłę i skoczyłam na niego. Ugryzłam go w kark tak mocno, że zaczął skamleć. Wtedy zjawił się Moon. Pomyślał, że atakuję go bez powodu i zepchnął mnie z niego. Uderzyłam się w głowę i poczułam tępy  silny ból. Ostatnie co widziałam to wilk we drgawkach i przewracający się Moon. Trzęsły mu się łapy, był przerażony. Potem widziałam tylko ciemność...- powiedziałam. Gdy opowiadałam wszystkie te zdarzenia przeleciały mi przed oczyma....
*Kazan?*

Od Moro - Czas leci CD

Wilk był zaskoczony moją zaciętością. Gdy rzuciłam się na niego był lekko zdziwiony. Wskoczyłam na jego plecy i zebrałam całą siłę i wgryzłam mu się w kark. Zaskamlał. Trzymałam mocno. Wilk zaczął się szarpać z bólu. Z mojej rany spływała na niego krew. Byłam nią cała umazana. On miał w niej grzbiet i pysk. Wtedy koło nas przechodził Moon.
Najwidoczniej pomyślał, że to ja go atakuję bez powodu. Wskoczył na wilka i zepchnął mnie z niego obcy leżał na ziemi we drgawkach. Widziałam to. Pokonałam go. Lecz Moon popchnął mnie tak mocno, że uderzyłam głową o drzewo. Widziałam jeszcze tylko jego drzące łapy i przerażony wyraz pyska. Potem Moon zachwiał się i upadł. Zemdlałam...
*Kazan?*

Od Moro - Czas Leci

Leżałam sobie z Shirą na skale, z której wypatrzyłam łoszę.
-Shiro?
-Tak mamo?
-Kiedy chciałabyś zostać zaręczona z Białym Kłem?
-Nie wiem... Może jutro? Albo pojutrze?... Najlepiej będzie spytać Kicze kiedy jej pasuje i razem się umówić. Co ty na to?
-Dobry pomysł. Leć pobawić się na łące z Kłem, Karią i innymi.
-Ok.- powiedziała i potruchtała w dół zbocza. Tuż nad wodą zatrzymała się i ruszyła dalej wzdłuż niej. Wtedy uświadomiłam sobie, że ona za 12 dni będzie już dorosła, a ja i Moon już nie będziemy jej potrzebni....
-"Jak ten czas leci...."-pomyślałam.- "Jeszcze wczoraj mała była dzieckiem, a jutro będzie dorosłą waderą... Może nie powinnam tak jej puszczać samej puki jest jeszcze dzieckiem...? Coś może się jej stać...."- wstałam i cicho ruszyłam za nią.
Śledziłam ją aż do łąki. Tam zobaczyłam, że wśród innych dzieci i z Mery, Kicze oraz Neyą.
-"Teraz nic jej już nie grozi."- pomyślałam. Chwilę się im przypatrywałam z ukrycia. Dzieci bawiły się w berka i panował wesoły nastrój. Nagle w zaroślach po mojej prawej coś się poruszyło. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę. Oniemiałam ze strachu....
W zaroślach stał ogromny rudo-ciemny wilk. Szykował się do skoku. Jego złote oczy były skierowane w stronę, która była mi bardzo bliska... Patrzył na Shirę! Nie miałam wyboru...

 Zakradłam się po cichu do niego i... Rzuciłam się na niego. Na początku był oszołomiony, że ktoś go atakuje. Potem otrząsnął się ze zdziwienia i zaczął się szarpać. Byłam od niego mniejsza. Wskoczyłam mu na plecy i chciałam wgryźć mu się w kark. On jednak okazał się być silniejszy niż myślałam i jednym ruchem zrzucił mnie z siebie. Teraz byłam z nim oko w oko. Stanęłam na tylnich łapach i podskoczyłam mu do gardła. On był szybszy. Błyskawicznie złapał mnie za szyję i zaczął dusić... Zawyłam z bólu.

Wreszcie puścił. Cała moja szyja była we krwi. Złapałam szybko oddech.
-Czego tu chcesz?- warknęłam.
-Na pewno nie mam zamiaru bić się z laleczkami!- odwarknął pogardliwie.
-Czyli tak. Zasadzasz się na moją córkę i gdy jej bronię twierdzisz, że nie masz tu żadnego interesu.- prychnęłam.- Jasne, bo ja ci uwierzę!
-Możesz nie wierzyć. Guzik mnie to obchodzi.- powiedział i uniósł dumnie głowę.-Zejdź mi lepiej z drogi to nic ci nie będzie...
-Chyba śnisz! Ani myślę zostawiać mojej córki na obiad dla jakiegoś zapchlonego kundla! A już na pewno nie dla ciebie!- krzyknęłam. Ogarnęła mnie taka furia, że bez zastanowienia rzuciłam się na osiłka.Gryzłam, drapałam na wszystkie strony...

Od Moro - Czasami

"Już jutro poród..."- pomyślałam.
Siedziałam sobie na skale nad dolinką w górach. Nagle zobaczyłam w dole młodą łoszę. Nie była doświadczona, było to widać po jej chodzie. "Hym... Spróbuję zapolować na tą łoszę w dolinie... To szalone, ale.... Warto spróbować..."
Po cichu zaczęłam schodzić w dół ze skał. Byłam bardzo ostrożna, bo łosie mają wspaniały słuch. Byłam coraz niżej i niżej. Łosza mnie nie słyszała ani nie widziała. Szłam cicho jak jeszcze nigdy. Byłam u podnóża skały gdy moja łapa znalazła się w wodzie. bardzo mnie to zdziwiło. Okazało się, że po deszczy wylała pobliska rzeka i cała dolinka zamieniła się w głębokie jezioro! "Nie mam doświadczenia w polowaniu w wodzie... Ale ona też."- pomyślałam. I cicho weszłam do wody. Najpierw zamoczyłam  łapy, potem brzuch i brodę, następnie ogon i grzbiet.  Płynęłam szybko, ale cicho. W końcu nie dosięgałam do dna. Byłam jakieś... 5 metrów od łoszy. Opłynęłam ją dookoła i pokazałam się od strony najbliższego brzegu. Łosza bardzo się przestraszyła i od razu cofnęła się. Wreszcie ona też straciła grunt. Miałam przewagę, bo byłam lżejsza, zwinniejsza i wcześniej dużo pływałam. Zagoniłam ją na środek jeziora i zaatakowałam. Miałam plan. Chciałam ją złapać za szyję i podtopić. Gdy straci powietrze będzie moja. Sprężyłam się i wyrzuciłam się całą siłą mięśni nad wodę. Wskoczyłam na jej grzbiet i złapałam za szyję. Podduszona i obarczona moim ciężarem plus mojej 4 dzieci łosza szybko poszła pod wodę. Minęło kilka minut gdy rozluźniła się i przestała opierać. To był znak, że wygrałam. "Polowanie w wodzie to będzie moja nowa specjalność."- pomyślałam.- "Pójdę do Kazana i poproszę o zmianę stanowiska. Zamiast szpiegiem zostanę łowcą wodnym. I tak w sumie tylko kilka razy spełniłam swoją rolę." Zadowolona wyszarpałam łoszę z wody. Schowałam w norze, którą wykopałam i zasypałam gołek. Po tych czynnościach poszłam żwawo do Kazana.
-Kazanie, mam prośbę.
-Tak Moro? Słucham?
-Ale najpierw muszę ci coś pokazać.- powiedziałam i poprowadziłam go do miejsca gdzie zakopałam łoszę. Odkopałam ją i pochwaliłam się nową techniką polowania.
-Co ty na to?
-Odwaliłaś kawał dobrej roboty.- powiedział  z podziwem.- Ale nadal nie rozumiem jaka może być twoja prośba.
-Chciałam poprosić o zmianę stanowiska.
-Jak to? Rezygnujesz z Samicy Betha?
-Nie! Chciałam zamienić szpiega na łowcę wodnego. Jak się zgodzisz to Shira i Kieł zostaną w przyszłości Parą Alpha, a reszta moich dzieci zostanie szpiegami i łowcami wodnymi jak ja. Mogę zostać łowcą wodnym?
*Kazan?*

poniedziałek, 30 września 2013

Wataha

Moi drodzy!
Ostatnio nie mam czasu by prowadzić watahę, ale bardzo ją lubię. Straciłam też początkowy entuzjazm. Nie wiem czy znów odwieszę watahę...
Widzę, że jest wiele aktywnych osób, którym to się podoba. Jednak nie mogę siedzieć tylko na blogu (co prawda na razie nie mam czasu). Dlatego proszę o to byście Wy członkowie napisali w komentarzach czy chcecie by wataha dalej istniała. a osoby przeciw usunięte ( o ile się zgodzą).
Jeżeli większość będzie chciała nie zamknę watahy, ale opowiadania będę dodawał rzadko, gdyż trzeba mieć na to czas.
Jednak jeżeli głosów przeciwnych będzie więcej lub tyle samo co głosów za (czyli pół na pół) wataha zostanie na zawsze zamknięta, ale nie usunięta.

Proszę o wypowiedzenie się
Alpha
Kazan
[Przykład komentarza]
[Jestem za tym by wataha istniała.
Powód: (dlaczego tak chcesz?)
Podpis (imię wilka)]

LUB

[Jestem przeciwny/na by wataha istniała
Powód: (dlaczego tak chcesz?)
Podpis (imię wilka)]

!!!KOMENTARZ TAK MA WŁAŚNIE  WYGLĄDAĆ!!!

wtorek, 24 września 2013

Zawieszenie

Wataha zostaje tymczasowo zawieszona! proszę o nie wysyłanie opowiadań, formularzy itp

Od Moro i Moona - CD Nadzieja

...Nagle...
-Tęsknię za naszymi zmarłymi dziećmi...- powiedziałam.
-Ja też... Ale czasu nie cofniemy...- powiedziałem.
-Wiem...- westchnęłam.- Chodź do Jaskini Kryształów. Poszukamy dla nich czegoś ładnego.
Poszliśmy. Znaleźliśmy po 3 kryształy dla każdego z naszych dzieci. Były niebieskie, zielone i fioletowe. Następnie poszliśmy do jaskini, w której pochowaliśmy naszą 2 dzieci. Wtedy zobaczyliśmy, że w miejscu ich grobów leżą tylko małe szczeniaki i śpią!
*Kazan?*

Od Moro - CD Uczucie? Pierwsza miłość?

Kicze zdziwiła mnie tym pytaniem.
-Yyy... Oczywiście, ale najpierw spytam Shiry czy kocha Białego Kła.
-Dobrze. Tak będzie najlepiej.- powiedziała i uśmiechnęła się.
Odrazu poszłam do jaskini. Tam zastałam małą w naszym kącie. Leżała. Była zamyślona. Uśmiechała się. Podeszłam do niej.
-Kochanie?
-Tak mamo?
-Jesteś już duża i mam do ciebie bardzo ważne pytanie...
-Tak?
-Kieł chciałby być w przyszłości twoim partnerem. Zostalibyście teraz zaślubieni. Ale musisz tego naprawdę chcieć.- małej rozszerzyły się źrenice.
-Och mamo!- westchnęła.- Oczywiście, że chcę! Nie miałam odwagi cię spytać! Tak ci dziękuję! Jestem teraz najszczęśliwsza na świecie!
-A może nie...?
-Czemu?
-Czy chciałabyś mieć rodzeństwo...?
-Aaaa!!!! Jak to?! Będę miała siostrę?! I brata?!
-Tak. Za 2 dni urodzą się dwa szczeniaki. To będzie on i ona.
-Ach mamo! Ty naprawdę jesteś moją najukochańszą mamą na Ziemi! Jak się będą nazywać?
-A może pomożesz mi w wymyślaniu imion?
-O tak! Super! To może dziewczynka będzie miała na imię.. Vasally, a chłopiec.... Vasco. Dobrze?
-Bardzo ładne imiona. Spytajmy tatę co o nich myśli. Chodź.
Poszłyśmy do wodospadu Mchu.
-Moon, Shira wymyśliła imiona dla swojego rodzeństwa.
-Vasally i Vasco.
-Ale ładne.
-I pozatym Shira ma być zaręczona z Białym Kłem. Zgadzasz się?
-O-oczywiście, że-że t-tak.- zdziwił się tą informacją.
-To wspaniale! Jutro ich zaręczymy.
Wróciliśmy wszyscy razem do jaskini. Powiedziałam Kicze o naszej decyzji. Potem poszliśmy spać. Shira była szczęśliwa do granic możliwości.

poniedziałek, 23 września 2013

Od Moro - CD Do Kazana

-Acha....- powiedziałam przeciągle.- Bo widzisz, tylko nikomu nie mów,- zniżyłam głos- ja mam wrażenie, że Shira jest w nim... Wiesz.... Zakochana....
*Kazan?*

Od Merlina - Rzeka Przyszłości CD

-To źle. Po pierwsze w kolejnym miocie przeżyje tylko jedno szczenie. Po drugie twoje oko stracisz je ale duchy Ci je przywrócą jeśli zrobisz coś nie dla siebie i coś z czego nie będziesz miała pożytku. A po trzecie wkrótce będzie kolejna wojna.
Avirija dokończ.

Od Białego Kła - Uczucie? Pierwsza miłość?



Nie wiem ale chyba zakochałem się w Shirze wiec zapytałem mamy co o tym sądzi. Powiedziała że ja dorosnę to będę mógł zostać jej partnerem jeśli ona będzie chciała. Jednak słyszałem że Artur też ją lubi tak jak ja. Więc zapytałem czy nie moglibyśmy zostać zaślubieni tak jak jedna królowa w kołysce. Mama powiedziała że można by zapytać się Moro co ona o tym myśli. Poszliśmy do niej i mama zapytała:
-Moro mój syn chciałby aby on i Schira zostali zaślubieni teraz ale para na prawdę zostali dopiero gdy dorosną ale żeby nikt nie mógł do tego czasu zostać partnerem lub partnerką ani Kła ani Shiry. Co ty na to.
*Moro?*

Ankieta

Dodałem ankietę! Proszę wziąc w niej udział ^^

Od Kicze - W czasie walki - CD

-Ok pewnie Chętnie to zrobi.
Moro?

Od Syriusza - CD Starzy przyjaciele - nowi sojusznicy

-Co dacie to będzie ale terytorium Czarnych Wilków może być.-Powiedział Kumal.
*Kazan?*


*Kazan kończy*
- Dobrze - dostaniecie tamto terytorium jeżeli nam pomożecie

Od Aviriji - Rzeka Przyszłości

Widziałam coś złego w Rzece Przyszłości i musiałam pójść do Merlina.
- Merlinie, kochanie widziałam coś złego w Rzece Przyszłości i muszę cię zapytać czy to prawda. Widziałam... Siebie i ciebie z 20 szczeniakami co jedno powoli znikało. Później widziałam samą siebie i coś dziwnego było z moim okiem. Później widziałam jeszcze... wojnę... Czy to znaczy...?

Merlinie, dokończ proszę.

Od Moro - W czasie walki CD

Uśmiechnęłam się.
-A może niech Kieł trochę pokaże Shirze co umie?
*Kicze?*

Od Kazana - CD Nowe miejsce

- Hmm ciekawe - powiedziałem. - Może się przydać. Idź lepiej odpocznij...

Od Moro - Nowe miejsce


Po rozmowie z Kazanem udałam się w Góry Kubi. Chodziłam sobie po skrajach terytorium gdy zachciało mi się pić. Zobaczyłam wodospad. Potruchtałam do niego. Napiłam się. Minęła chwila. Zabolał mnie brzuch. Napiłam się znowu. Myślałam, że przejdzie. Zabolał mocniej. Chciałam napić się jeszcze kiedy usłyszałam sowę.
-Ile razy napiłaś się wody z tego wodospadu?
-Dwa.
-Więcej nie pij. To wodospad, którego woda przyśpiesza ciążę o 2 dni za każdym razem gdy się napijesz. Ale można napić się tylko 2 razy w ciągu jednej ciąży, bo może to zaszkodzić szczeniętom.
-Czyli jestem teraz w 5 dniu ciąży?
-Tak.- powiedziała sowa i odleciała.
Wróciłam do jaskini i powiedzialam o tym wszystkim Kazanowi.
*Kazan?*

Od Kazana - CD Atak

Dobiegły do nas lwy. Szybko pokonaliśmy wrogów. Chyba nikomu nic się nie stało i wróciliśmy do jaskini czekając na kolejne ataki

Od Syriusza - CD Atak

- Już lecimy Kazanie! - Krzyknąłem w biegu.
*Kazan?*

Od Kazana - CD Starzy przyjaciele - nowi sojusznicy

- A czego chcecie w zamian? - spytałem. - Też chcecie terytorium jak lwy?

Od Syriusza - Starzy przyjaciele, nowi sojusznicy

Spacerowałem z Neyą gdy w krzakach coś zaszeleściło. Obnażyłem kły gotowy zaatakować w obronie mojej partnerki. Nagle z krzaków wyszła para tygrysów z trójka młodych za nimi dwie pary białych tygrysów a na końcu wielki, czarny samiec. Wyszczerzyłem zęby jeszcze bardziej. Ten czarny objął prowadzenie a gdy nas zauważył powiedział:
-Syriusz! To ty! Nie pamiętasz mnie? To ja Kumal!
-Kumal!- Wykrzyknąłem i schowałem kły.- Co tu robicie?- Zapytałem.
-Mieszkamy w starej jaskini lwów. Czy my też możemy zostać waszymi przyjaciółmi?- Powiedział a później zapytał Kumal.
-Nie wiem. Ale nie przedstawiłem wam mojej partnerki. To jest Neya!- Powiedziałem.
-Bardzo mi miło.-Powiedział Kumal.
-No to chodźmy do mojego szwagra Kazana!- Zaproponowałem.
-To chodźmy!- Wykrzyknął Kumal.
-Tylko moja partnerka nie może biegać!- Wykrzyknąłem.
-No dobrze ja wezmę ja na plecy. Mi to szybciej pójdzie niż tobie Syriuszu!- Powiedział Kumal.
-Dobrze no to chodźmy!- Powiedziała Neya. Podsadziłem ją i zaraz znalazła się na grzbiecie Kumala. Ruszyliśmy szybko i zaraz znaleźliśmy się przed Kazanem i Kicze. Kumal zaczął:
-Czy moglibyśmy zostać waszymi sojusznikami tak jak lwy?
Kazan dokończ proszę.

Od Aviriji - ,,Czasami"

Czasami z Kicze robimy coś szalenie - śmiesznego a jak nam się to uda to idziemy do Groty Kryształów.
- Kicze! Widziała dziś bizona w lesie! Idziesz spróbować go upolować? - Spytałam.

*Kicze?*

Od Aviriji - Kolejna ciąża

Podeszłam do Merlina powiedzień mu kolejną niezpodziankę.
- Merlinie! Już kolejny raz! Kolejna ciąża! Tak się cieszę! - Powiedziałam szybko z radości - cieszysz się!? Masz już imiona?

Merlinie, dokończ proszę.

Od Aviriji - Moro - nadzieja

Po tym jak sowa mi pokazało Rzekę Przyszłości i Wodospad Nadzieji od razu udałam się w te miejsca.
Podeszłam do Wodospadu Nadziei i powiedziałam:
- O Wodospadzie Nadziei... proszę cię o to... żeby szczeniaki Moro... ożyły! - I nagle rozległ się huk.
Woda drygała i nagle pojawiło się w wodzie jakieś odbicie. To była Moro z Moonem, którzy leżeli przy Wodospadzie Mchu. Nagle...

Moro lub Moon, dokończcie proszę.

Od Naomi - Pierwszy dzień nauki

Razem z Shawodem, Tsume, Nellom i Arturem posziliśmy do ' szkoły '. Najpierw z mamą, Mery i Kicze poszliśmy popływać. Było cudownie! Wszystkim oprócz Arturowi to się podobało. Później poszyliśmy na historię watahy. Też mi się bardzo podobało! Wyszstkim! Później było NUDNĄ... etykietę. Jezu... tam było tak nudnooooo... Następnie moje ulubione... polowanie! Cudowne! Później była sztuka wojenna, podejmowanie mądrych decyzji i zajęcia dodatkowe. Wszystko oprócz zajęć dodatkowych było nie fajne... Po prostu nuda! Tylko bla, bla, bla... Ja osobiście chcę być opiekunką- jak moja mama i było na zajęciach d. bardzo fajnie. Przyroda była z Shiną i Dejanirą - kolejna nuda... Reszta zajęć - nauka leczenia, wycia i negocjacji przebiegła bardzo dobrze. Leczenie i wycie było super bo z moim tatusiem! Pierwszy dzień zajęć był bardzo wyczerpujący, ale też fajny.

Od Aviriji - Sowa - Nadzieja

Leżałam sobie przy Wodospadzie Mchu i nagle podleciała do mnie sowa i powiedziała:
- Dzień dobry, Avirijo - Powiedziała.
- Dzień dobry, sowo! Miło Cię znowu widzieć! - Odpowiedziałam.
- Nad czym się tak zastanawiasz? - Spytała sowa.
- Nad... nad Moro. Shira jest mniejsza i słabsza a pozostałe szczeniaki... - Przerwałam.
- Tak... wiem... Ale muszę Ci coś pokazać... A konkretnie ' Rzekę Przyszłości ' i ' Wodospad Nadzieji '.
- Tak? A gdzie i co to są za miejsca? - Spytałam zdziwiona z ' nutką nadzieji ' dla...
- Chodź za mną. - Odpowiedziała sowa.
Sowa leciała dość długo, tak długo, że mnie aż bolały łapy.
- Zobacz. To jest Rzeka Przyszłości. W niej zobaczysz przyszłość. Niekoniecznie swoją...
- Moge do niej spojrzeć?
- Proszę.
Zobaczyłam siebie z Merlinem i gromadką dzieci. Moje oko... Była wojna... Jedno szczenię... znikło. Z 20 zostało 19... Czy to znaczyło...
- Co widzisz? - Spytała sowa.
- Eeee... nic szczególnego... - Skłamałam.
Chodź dalej.
- Wowwww... - Zachwyciłam się pięknym wodospadem.
- To jest Wodospad Nadzieji. Spełnia JEDNO i tylko JEDNO życzenie. - Wyjaśniła mi moja skrzydlata przyjaciółka.
- Czy to znaczy... - Zamyśliłam się na głos.
- Co znaczy? - Spytała zdziwiona sowa.
- Nic... Co nic... Aha... - Ocknęłam się z marzeń.
- No nic... Muszę już lecieć. Do zobaczenia! - Powiedziała sowa.
- Do widzenia - Odpowiedziałam.

Od Kazana - CD Atak

- Co?! - krzyknąłem.  - Szybko! Syriusz, Moon, Hamfrey, Merlin, Shina, Dejanira, Morgan, Owero idziemy! Kicze i reszta wilczyc niech zostanie w Jaskini Homu lub niech pójdą na Łąkę. My ruszamy!
*Moon, Syriusz?*

niedziela, 22 września 2013

Od Kicze - Atak

Spacerowałam ze szczeniakami gdy z krzaków wybiegły lwy. Simba szybko powiedział:
-Kicze szybko trzeba biec do Kazana! Wskakuj na mój grzbiet szczeniaki wezmą mój wuj i ojciec!
-Dobrze już.- Odpowiedziałam i z Białym Kłem wskoczyłam na plecy lwa. Ruszyliśmy bardzo szybko. Chwile potem znaleźliśmy się przed Kazanem. Simba krzyknął:
-Kazanie atakują! Trzeba szybko się gotować do walki!
Kazan dokończ proszę.

Od Kicze - W czasie walki C.D.

-Wiesz Moro mogę się zapytać o to szczeniaki. Ale w sekrecie Ci powiem że wczoraj w nocy obudził mnie Kieł i zapytał czy Shira nie potrzebowała pomocy powiedział mi też że on ją lubi.
*Moro?*

Od Moro - CD Do Kazana

-Czyli oni się nie lubią?- spytałam.-  Myślałam, że są przyjaciółmi...
*Kazan?*


*Kazan kończy*
- Moro, nic takiego nie powiedziałem - rzeklem do niej. - Po prostu nie mogę go do czegoś zmusić... - ugryzlem się w język. Teraz zrozumialem co powiedziałem nie tak.
- Mi chodziło o to, że nie wiem, co on o niej myśli.
*Moro?*

Od Kazana - Do Kazana

- Gratuluję - powiedziałem. - Shira na pewno będzie szczęśliwa.
- A druga sprawa? - spytała Moro.
- Jesteśmy watahą. Ale nie mogę decydować za mojego syna... No rozumiesz. Nie zmuszę go do czegoś, czego on nie chce.
*Moro?*

Od Moro - Do Kazana

-Kazanie?- podeszłam do niego i spytałam.
-Tak, Moro?
-Mam 2 sprawy. Chodzi o to, że mam pewien pomysł. Czy może być tak, że nasze dzieci będą się bawić razem i być przyjaciółmi, bo Shira bardzo lubi Kła? I druga sprawa - spodziewamy się kolejnych szczeniaków.
*Kazan?*

Od Kazana - CD Kolejny raz

- Widzieliście może gdzieś moje szczeniaki? - spytałem ich.
Pokręcili przecząco głowami.
- A czemu pytasz? - spytała Moro.
- Bawię się z nimi w chowanego.
- Wujku Kazanie! Pomogę ci szukać powiedziała Shira i zaczęła węszyć z noskiem przy ziemi. Usmiechnąłem się.
- Ty lepiej poproś rodziców by też się z tobą pobawili - powiedziałem.
I zniknąłem szukać szczeniaków

Od Moro - Kolejny raz

Siedziałam z Moonem przy Wodospadzie Mchu. Spytał:
-Moro, martwię się o Shirę. Jest taka mała i samotna. Myślisz, że gdyby miała rodzeństwo byłaby szczęśliwa?
-Tak. Śmiesznie, że pytasz, bo miałam powiedzieć to samo i... Że jestem w ciąży. Cieszysz się?
-Oczywiście! Zaskoczyłaś mnie! Kocham cię...
-Ja ciebie też.- pocałowałam go.
W tym momencie przybiegła Shira.
-Mamo, tato! Patrzcie czego nauczył mnie wujek Kazan!- krzyknęła rozradowana. Zjeżyła się, obnażyła kły i zawarczała.
-Straszna jestem?- spytała.
-Moon, uciekajmy, bo ta mała nas zje!- powiedziałam i podskoczyłam do Shiry. Przewróciłam ją i zaczęłam łaskotać.
-Przestań! Łaskocze!
Potem odpoczywaliśmy i kąpaliśmy się w wodospadzie. Było bardzo miło. Nagle ni z tąd, ni z owąd pojawił się Kazan.
*Kazan?*

Od Moro W czasie walki

Na bezpieczną łąkę szłam z Shirą piechotą. Podeszłyśmy do Kicze.
-Kicze? Mogę cię o coś poprosić?
-Oczywiście. Co się stało?
-Bo widzisz, Shira jest mniejsza i słabsza niż inne maluchy i... Ja boję się, że inne jej nie polubią.... Czy możesz poprosić swoje dzieci o... Taką jakby opiekę nad nią w czasie zabaw? W sensie żeby jakby co to żeby się za nią wstawiły, dobrze? I jeszcze jedno. Już teraz, gdy jest wojna, zawsze będę z małą nocować w Jaskini. Możesz je poprosić?
*Kicze?*

Od Kazana - CD Wspólny wieczór

Podczas wycia Kicze położyła mi swój piękny pysk na barku. Wszystkie szczenięta bawiły się naokoło biegając.
- Cieszę się, że zgodziłeś się na sojusz z lwami - powiedziała nagle Kicze.
- To dzięki tobie - powiedziałem i liznąłem ją.
Później wróciliśmy do jaskini i wszyscy poszli spać.

Od Kicze - Wspólny wieczór

Po zwycięstwie razem z lwami udaliśmy się na łąkę pośród gór i rozmawialiśmy. Potem my zawyliśmy a lwy zaryczały. Myślę że to my raczej będziemy musieli ich atakować.
Kazan dokończ proszę.

Od Kazana - CD Pyatnie

Zacząłem opowiadać o walce. Gdy wszyscy mniej więcej zaspokoili swoją ciekawość odpowiedziałem na resztę pytań Kicze.
- Wszystko poszło dobrze. Chyba 3. Sojusz się opłacił. Chyba nikt nie został ranny.
Przytuliłem Kicze. Nagle podbiegły do mnie szczeniaki.
- Tata wrócił! - krzyczały przez siebie i zaczęły mnie obskakiwać. Szczęśliwy zacząłęm przed nimi uciekać a one, mnie gonić. Bawilismy się tak długo.

Od Kicze - Pytanie

Gdy Kazan wrócił byłam szczęśliwa. Szybko do niego podbiegłam i zapytałam:
-I co jak poszło? Ile watah zostało na jutrzejszą walkę? Czy przyjaźń z lwami nam się opłaciła? Czy ktoś został ranny? Opowiedz nam o przebiegu walki.
Kazan dokończ proszę.

sobota, 21 września 2013

Od Kazana - Walka

Lwy już czekały z nami na Moona, Merlina i Hamfreya. Powiedziałem lwom gdzie mają się ukryć i poszły w gąszcz. My poszliśmy w stronę Watahy Czarnych Smoków.

Wbiegliśmy na ich terytorium z głośnym wyciem. Trochę potrwało zanim przybiegli. W mroku krzaków zobaczyłem lśniące ślepia Simby i jego kompanów.
- Atak! - krzyknął przywódca Watahy Czarnych Smoków. I w tym momencie z gąszczu wyskoczyły lwy. Przestraszone wilki zaczęły uciekać, to w te i wew te. Kazałem moim wilkom też zaatakować. Szybko się z nimi rozprawiliśmy. Pod koniec walki zapytałem Simby:
- Czy pasuje wam to terytorium?
- Tak - powiedział Simba. - Bierzemy je.
- Dobrze, ale proszę o pomoc w jutrzejszych walkach.
- Dobrze Kazanie

Ostrzeżenie

Proszę Shinę o napisanie opowiadania

Od Kazana - Łąka

Wszyscy byli prawie gotowi. Podszedłem do Kicze.
- Uważaj na siebie  - powiedziałem.
- Nie masz o co się martwić.
Podszedłem jeszcze do Moona.
- Będziemy na was czekać przy południowej granicy Mrocznej Puszczy.
- Dobrze - powiedział Moon i po chwili krzyknął - Idziemy!
Po chwili zniknęli z oczu. Ja, Syriusz, Shina, Dejanira i Morgan ruszyliśmy kroczkiem do Puszczy. Po chwili zawyłem by dać znak lwom.

Od Kazana - CD Zaskoczenie

- To nie jest zła strategia - powiedziałem. - Poinformuję tylko wilki o tym planie. Gdy będziemy gotowi, zawyjemy. Teraz poproszę Merlina, Moona i Hamfreya o zaprowadzenie młodych i wilczyc na Łąkę.

Od Kicze - Zaskoczenie

- Kazanie mam pomysł. Może jedną watahę zaatakujemy już dzisiaj.-Zapytałam Kazana.
- Wiesz Kazanie podczas walki zrobimy tak: wy będziecie na nich czekać a my się ukryjemy, gdy oni zaatakują my wyskoczymy z kryjówek i ich zaatakujemy.- Zaproponował Simba.
Kazan dokończ proszę.

Od Kazana - CD Starzy a za razem nowi przyjaciele.

Zatrzymałem się postawiłem Onde na ziemię i powiedziałem.
- Tak. Skąd wiedziałeś?
- My też ich nie lubimy.
- Jeżeli chcecie możecie zostawić młode na Bezpiecznej Łące. Będą tam też nasze szczeniaki oraz kilka wilczyc w tym Kicze.
- Być może skorzystamy z twojej propozycji - powiedział Simba.
Wziąłem szczeniaka i poszedłem do Jaskini.

Od Kicze - CD Starzy a za razem nowi przyjaciele.

-Czy nie walczycie z Biała, Czarną, Szarą i watahą czarnych smoków?-Zapytał Simba.

Od Kazana - CD Starzy a za razem nowi przyjaciele.

- Niedługo - powiedziałem. - Może nawet jutro. Biały Kieł, Karia gdzie rodzeństwo?
- Na lwach - powiedział Karia.
Podszedłem do pierwszego lepszego lwa i wziąłem Onde, a na grzbiet wskoczyła mi Ava. Zabrałem jeszcze Mirrę i Remusa na grzbiet i skierowałem się w stronę jaskini.

Od Kicze - CD Starzy a za razem nowi przyjaciele.

-To świetny pomysł.-Powiedziałam.
- Wiesz Kazanie my lwy potrafimy dużo wytrzymać obiecuje Ci że nasze młode nie zrobią krzywdy waszym już moja w tym głowa.- Powiedział Simba.- A propo kiedy będzie pierwsza wojna?- Zapytał.
Kazan dokończ proszę.

Od Kazana - CD Wizja

Odetchnąłem.
- Dobra. Ty, Moon i Hamfrey odprowadzicie Mery, Aviriję, Moro i Kicze na Łąkę. Jeżeli będziecie chciała to też Neya. Ja i reszta poczynimy przygotowania.
Merlin kiwnął głową i odszedł.

Od Merlina - CD Wizja

- Nie martw się w tej walce wspomogą nas nie tylko duchy ale też przyjaciele Kicze- lwy. Wygramy tak jak przedtem ale teraz prawdopodobnie wszystkie watahy zaatakują na raz albo jedna po drugiej. Ale na wezwanie przybędą nasi sojusznicy.
Kazan?

Od Neyi - Ciąża


Byłam w ciąży i nie czułam się najlepiej; a to miałam zawroty głowy a to było mi nudno. Mimo wszystko chciałam mieć potomstwo- zawsze uważałam, że to rzecz niezwykła i ... po prostu fajnie jest nadać komuś życie, mam nadzieję, że ja i Syriusz będziemy dobrymi rodzicami.

Od Kazana - CD Starszy i za razem nowi przyjaciele

Nigdy nie przepadałem za kotami. Jednak rozum podpowiadał mi, że tacy silni sojusznicy mogą się przydać podczas wojny. Uniosłem dumnie głowę i powiedziałem:
- Czego chcecie wzamian za pomoc nam?
- Abyś nas nie wyrzucał z twojego terytorium.
Zastanowiłem się. Musiałem podjąć dobrą decyzję. Jeżeli im pozwolę tu mieszkać będzie co najmniej 2 razy mniej zwierzyny dla nas bo taki kot dużo je. Może to też być niebezpieczne, bo ich młode mogą zaatakować nasze... Ale sojusznicy to dobra rzecz...
- Hmm
- Więc? - zapytał z niecierpliwością Simba.
- Wasze zostanie tutaj wiąże się z ryzykiem, że zwierzyny będzie dużo mniej... Ale wiem! Pokonamy przynajmniej jedną watahę i karzemy im się wynieść z ich starego terytorium i damy je wam. Co ty na to?
*Kicze?*

Od Kicze - Starzy i zarazem nowi przyjaciele

Razem  z  Kazanem  i  szczeniakami  spacerowaliśmy  po  lesie  gdy  nagle  coś  zaszeleściło  w  krzakach.  Kazan  obnażył  kły.  Z  krzaków  wyszły:  samiec  i  samica  lwów  za  nimi  samiec  i  samica  białych  lwów  oraz  dwa  młode  lwy  a  na  końcu wielki  samiec  czarnego  lwa.






 Ten  czarny  wyszedł na  prowadzenie  a  gdy  nas  zauważył  usmiechnął  się  i  zapytał:-Kicze? To  na  prawdę  ty?  Nie pamiętasz  mnie?  To ja  Simba.
-Simba?-Zapytałam  zdziwiona  i  nagle  sobie  go  przypomniałam.
-Kazanie  schowaj  kły  to  moi  starzy  przyjaciele.-Powiedziałam  do  mojego  partnera.
-Co  wy  tutaj  robicie?- Zapytałam  się  ich.
- Osiedliliśmy się  w  górach.  Chyba  na  waszym  terytorium.- Powiedział Simba.
-Pamiętasz  mojego  ojca  Mufasę  i  wuja Norton?-Zapytał.
-Tak.  Twoją  matkę Sarabi  i  ciotkę Morgane  też.-Odpowiedziałam.
-Teraz  mam  też  dwójkę  kuzynów:  Kovu i Dżeka.-Powiedział mój  przyjaciel.
-Wiesz  moglibyśmy  ja  i  moja  rodzina  zostać  przyjaciółmi  waszej  watahy.  Pewnie  przydalibyśmy  wam  się  podczas  wojny. Szczególnie  samce.-Zaproponował  Simba.
- Ja  nie  mam  nic  przeciwko  ale  nie  wiem  czy Kazan się  zgodzi.-Powiedziałam.
- Wiec  trzeba  się  go  zapytać.- Powiedzieli  Norton  i  Mufasa.
-Więc  chodźmy.-zaproponowałam ( Kazan podczas  naszej  rozmowy poszedł  do  jaskini  bo  wiedział  że  z  lwami  nic  mi  się  nie  stanie)  Wyruszyliśmy  Mufasa, Norton i Simba  wzięli  moje  szczeniaki na  plecy  i  ruszyliśmy  biegiem.  Kazana  zobaczyliśmy  przy Wodospadzie Mchu  wiec  podeszliśmy do niego i ja zapytałam:
-Kazanie czy  moi  przyjaciele  lwy  mogły  by  zostać przyjaciółmi naszej  watahy?
Kazan dokończ proszę.



Od Kazana - CD Wizja

- Co?! - krzyknąłem. - Z kim?! przecież Avirija, Mery, Moro i Kicze nie będą mogły walczyć! Trzeba będzie szczeniaki i wymienione wilczyce zaprowadzić na Bezpieczną Łąkę...
*Merlin?*

Od Merlina - Wizja

-Kazanie! Miałem wizję! Idzie wojna! To już jutro!- Wykrzyczałem wpadając do jaskini.
Kazan dokończ proszę.

Od Morgana - CD Początek

Gdy zrównałem się z Dejanirą zobaczyłem dwa wilki z watahy nam wrogiej więc krzyknąłem do Dejaniry:
-Dejanira uciekaj!
Dejanira dokończ proszę.

Od Kazana - CD Poranek

- Dzień dobry - powiedziałem. - Nie wiem czy wiesz, ale swoim zniknięciem bardzo zaniepokoiłaś Moona. W nocy nie mógł spać i poszedłem z nim Cię szukać.
- Wiem, przepraszam.
Moro spuściła głowę.
- Mam nadzieję, że po południu będziecie już w Jaskini Homu.
*Moro?*

Od Moro - Poranek

Było mi tak dobrze... Leżałam z Shirą i Moonem w cieple i miłości. Poczułam, że muszę się napić cicho wstałam i wyszłam. Udało mi się ich nie zbudzić. Pobiegłam przez łąkę. Był lekki chłodek i mgła. Czułam, że pierwszy raz od dawna czuję się na prawdę szczęśliwa. Pobiegłam do leśnego strumyka i napiłam się. Wracając zobaczyłam motyla. Był szmaragdowo-zielony. Pobiegłam za nim. Chciałam go złapać. Poczułam się jak mały szczeniak. Było cudownie! Wtedy pojawił się Kazan. Zastygłam w bezruchu. Było ni troszkę głupio.
*Kazan?*

piątek, 20 września 2013

Od Dejaniry - CD Początek

Morgan zaprowadził mnie do pary Alpha. Była to czarna wadera i biały basior. Zdziwil się trochę na mój widok. Podszedł do mnie biały basior i zaczął mówić:
- Witam cię. Mam na imię Kazan i jestem samcem Alpha. Tam stoi moja partnerka - Kicze. - wskazał głową na czarną waderę. - Co cię sprowadza na tereny mojej watahy?
- Szukam domu. Odłączyłam się od mojej rodzinnej watahy.
- Witamy w nowej watasze. Morgan oprowadź...
- Dejanire...
- ...po terenach naszej watachy.
- Dejanira chodz. - powiedział Morgan i ruszły. Poszłam za nim. Podczas spaceru Morgan spytał mnie czy nie została bym jego partnerk. Trochę zszokowało mnie to pytanie.
- Tak zostanę twoją partnerką. - powiedziałam i Morgan mnie przytulił. Było to przyjemne uczucie. Przy Morganie czułam się bezpieczna. Po chwili wpadłam na fajny pomysł. Odskoczyłam od niego i zaczęłam biec przed siebie.
- Dogoń mnie! - krzyknęłam. Usłyszałam jak Morgan zaczyna mnie doganiać.

Morgan dokończysz??

Od Moona - Ciepło

Nareszcie je odnalazłem. Były całe i zdrowe. Podłożyłem się koło nich. Ogarnęło mnie przyjemne ciepło. Zasnąłem.

Wyzwanie

Nowe wyzwanie czeka! :)

Od Kazana - CD Niepewność i przestrach.

W pewnym momencie wyczułem świeży trop. Zawołałem Moona i razem nim poszliśmy. Doprowadził nas do podłużnego kamienia, pod którym była nora. Zajrzałem tam. W środku leżała tam Moro z Shirą.
- Moon. Wejdź tam. Jeżeli nie będzie dało się ich obudzić zostań z nimi do rana.
I aby im nie przeszkadzać udałem się do Jaskini...
*Moon?*

Od Moona - CD Niepewnośc i przestrach

Nie znalazłem nic. W końcu wpadłem na pewien pomysł. Może Moro była z Shirą nad tym NASZYM jeziorem? Pobiegłem tam. Moro nigdzie nie było. Pobiegłem po Kazana, bo czułem, że one tu są. Razem zaczęliśmy szukać.
*Kazan?*

Od Kazana - CD Niepewność i Przestrach.

Nagle w środku nocy obudził mnie cichy szelest. Otworzyłem oczy i zobaczyłem wychodzącego z Jaskini Moona.
- Moon - zawołałem go wstając. - Gdzie się wybierasz?
- Idę szukać Moro i Shiry. Moro po porodzie jest słaba, tak samo Shira. Muszę je znaleźć.
- Pójdę z tobą, jako dobry przyjaciel Twój i Moro.
Rozdzieliliśmy się przy wyjściu. Ja poszedłem w stronę Mrocznej Puszczy a Moon w stronę Jeziora Jaikan.
*Moon?*

Od Moona - CD Niepewność i przestrach

Od razu pobiegłem za Kazanem. Szukaliśmy Moro do późnej nocy. Nie znaleźliśmy jej.
-Rano znów poszukamy. Chodź, już późno.- powiedział Kazan.
-Ale co z Moro?! I Shirą?!- bałem się o nie.
-Dziś już i tak nic nie wskuramy.- powiedział i poszliśmy do jaskini. Nie mogłem spać.
*Kazan?*

Od Kicze - Przedwczesny poród

Na  polanie  nie za dobrze się  czułam  wiec  wykopałam  dołek  i  naznosiłam  gałęzi.  Nagle  zaczął  się  poród.  Mery  zawyła  i  zjawiło  się  całe  stado. Najpierw  przyszli  na  świat  Romulus  i  Remus,  Po  chwili  Mirra i  Ava  a  na  końcu    Onde. Ukryłam  szczenięta.  Podeszłam  do  Kazana  i  zapytałam:
- Nasze kolejne  dzieci  są  śliczne  prawda?
Kazan dokończ proszę.

Od Moro - CD Od Hamfreya

-Wiesz myślę że będzie samiec i samica. Będą miały na imiona Ranujf i Zafira.-Odpowiedziałam.

(Proszę o zmienienie imienia samicy na Zafira)

Od Morgana - Para

Odkąd przyprowadziłem tu Dejanirę coś było inaczej w końcu zauważyłem, że to miłość. Więc podszedłem do niej i zapytałem:
- Dejanira wiesz ja Cie kocham i chciałbym zapytać Cię czy nie zechciała byś zostać moja partnerka?
Dejanira dokończ proszę.

Od Hamfreya

Razem z Mery się kochaliśmy i tak zostaliśmy parą . Poszedłem na wzgórze popatrzeć na gwiazdy . Niebo było czyste , bezchmurne . Można było dostrzec nawet te gwiazdy jeszcze dalej . Najbardziej się martwiłem Mery bo jutro miała urodzić . Musiałem jeszcze tylko wymyślić imiona dla małych . Może dla dwóch samców Roni i Ranulf a dla samiczek może ... Dani i Zafira , pomyślałem . Poszedłem do jaskini gdzie ją zastałem . Powiedziałem jej o tym i powiedziała

< Mery ? >

Od Kazana - CD Kolejny atak

Pobiegłem na ratunek gdy tylko usłyszałem wycie. Gdy dotarłem na miejsce, Hamfrey i Moon już tam byli, a po chwili dotarli Morgan i Merlin. Przegonilismy wrogów.
- Syriusz, żyjesz? - spytał Moon.
- Ledwie - powiedział wilk. - To drugi raz w ciągu 2 dni.
- Dlatego mówiłem, by nie chodzić samemu a co najmniej w dwójkach - powiedziałem.
- Wiem, wiem - powiedział Syriusz.
- Merlin, masz jeszcze w Jaskini Homu Wodę? - spytałem szamana.
- Nie za dużo. Jeżeli dacie mi czas napełnię naczynia.
- To biegnij - powiedział Moon.
Ja i Moon podnieśliśmy Syriusza. Hamfrey ubezpieczał tyły i razem jakoś dotarliśmy do jaskini.

Po kilku minutach zjawił się Merlin i uzdrowił Syriusza...

Od Syriusza - Kolejny atak

Robiłem obchód gdy nagle znowu zaatakowały mnie wilki tym razem nie z dwóch ale z wszystkich wrogich watah. Zanim jeden z nich złapał mnie za szyję zawyłem i próbowałem się bronić. Nagle jeden wilk złapał mnie za szyję i zaczął dusić. Nagle poczułem ból nie do zniesienia i straciłem przytomność.
Kazan dokończ proszę.

Od Morgana - CD Początek

-Co tu robisz?- Zapytałem.
-Nic tylko szukam nowego domu.-Odpowiedziała.
-Dobrze czy nie chcesz dołączyć do naszej watahy?-Zapytałem.
- Chętnie.-Odpowiedziała i poszliśmy do jaskini.
Dejanira dokończ proszę.

Od Mery - Poród

Nie  czułam  się  z  dobrze.  Bolał  mnie  brzuch  i  miałam  mdłości.
Nagle  poczułam,  że  już  czas.  Niedaleko  byli  wszyscy  więc  zawyłam  i  wszyscy  się  zjawili.  Poród  nie  trwał  długo  po  chwili przyszły  na  świat  nasze  szczenięta  Ranulf i  Afrodyta.
Hamfrey  nie  mógł  opanować  wzruszenia  i  szczęścia.

Od Moro - Pierwszy dzień nauki

Obudziłam się wcześnie. Shira leżała koło mnie i spała. Nie chciałam jej budzić, więc zostałam na swoim miejscu. Po jakimś czasie Shira się obudziła. Nakarmiłam ją i powiedziałam:
-Kochanie, żeby być dobrym wilkiem trzeba bardzo wiele umieć, wiesz?
-A co trzeba umieć?- spytała zaciekawiona.
-No chociażby wyć, walczyć, pływać i polować. Dziś będziesz musiała być bardzo uważna. Chodź ze mną.- wstałam i wyszłam z jaskini. Poszłam prosto w góry Kubi. Po chwili mała powiedziała, że jest zmęczona. Wzięłam ją na plecy i szłam dalej. Doszłyśmy do samej granicy naszego terytorium. Była tam mała dolinka. Był w niej strumyk, zające, wysoka trawa i trochę lasy oraz nieduże jeziorko. To było odpowiednie miejsce na naukę. Zeszłyśmy w dolinkę. Tam powiedziałam:
-Czego najpierw chcesz się uczyć?
-Może... Polować?- odpowiedziała niepewnie.
-Dobrze. Patrz uważnie co robię.- powiedziałam.- Najpierw wybieram cel.- powiedziałam szeptem i wskazałam królika ze złamaną nogą.- Teraz się skradam aż będę bardzo blisko i...- rzuciłam się na królika. Po chwili był mój.- Teraz ty.- powiedziałam. Mała wszystko dobrze powtórzyła, króliki jednak wcale nie chciały być naszym obiadem. Po wielu próbach Shirze udało się złapać małego królika. Byłam z niej bardzo dumna. Potem uczyłam ją pływać. Na tych ćwiczeniach zszedł nam dzień. Posadziłam sobie małą na plecach i wróciłam z nią do naszej małej jaskini. Poszłyśmy spać.

Od Kazana - CD Niepewność i przestrach

- Gdzie Moro? - spytałem.
- Gdy powiedziałem jej, że będzie musiała zostawić małą na czas walki uciekła - powiedział Merlin.
- Co?! - krzyknąłem. - Ona nie będzie walczyć tuż po porodzie. Kontynuujcie przygotowania. Mery, Kicze i Avirija niech pójdą na Bezpieczną Łąkę. Ja poszukam Moro.
- Idę z tobą krzyknął Moon i razem pobiegliśmy.
*Moon?*

Od Moro - Niepewność i przestrach

Leżałam z Shirą w kącie jaskini. Mała spała. Ja i Neya byłyśmy dobrymi przyjaciółkami i... najmłodszymi matkami w watasze.... Spojrzałam na Shirę.... Była słaba i mniejsza niż inne szczenięta. Mam nadzieję, że nie będzie przez nie odtrącana... Aviriji prawie nie znam...  Mery też nie.... Jedyną nadzieję pokładałam w Kicze. Już drugi raz zostanie matką. Ona będzie na pewno dbać by jej dzieci były dobre dla wszystkich. Muszę jakoś nauczyć moją córkę, że nie zawsze życie jest różowe... Ale... Jak...?
Pomyślałam, że pójdę nad jezioro Jajkain. Wstałam. Mała lekko się poruszyła. Powiedziała:
-Mamo... Gdzie idziesz?- miała ledwo uchylone oczka i zaspany głos.
-Nic, nic.. Śpij dalej skarbie.- odpowiedziałam.
-Chcę iść z tobą, mamo.- powiedziała i wstała. Uniosła na mnie te swoje śliczne oczy.
-No dobrze. Chodź.- zgodziłam się.- Nie chcesz na barana?- spytałam. Bałam się, że to dla niej za daleko....
-Na razie dziękuję. Gdy się zmęczę na pewno powiem.- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
Szłyśmy koło lasu. Mała zatrzymała się i powiedziała:
-Mamo... Bolą mnie łapki....
-Chodź.- powiedziałam i usadowiłam ją na swoim grzbiecie.
Szłyśmy dalej. W końcu przed nami pokazało się jezioro Jajkain.
-Ale ładne  jezioro.- powiedziała Shira- Jak się nazywa?
-To jezioro Jajkain. Śliczne prawda?
-Tak. Ładnie wygląda w słońcu.
Potem leżałyśmy w ciszy nad brzegiem jeziora. Odpoczywałyśmy aż do pory obiadowej. Wtedy nakarmiłam małą. Następnie wróciłyśmy do jaskini.
-Czemu jest takie zamieszanie?- spytałam.
-Jak to czemu?! Wojna idzie!- krzyknął Merlin.
-Co?!- byłam przerażona.- Co będzie z dziećmi?!
-Mery się nimi zajmie na łące.
-Nie zostawię małej. Jest słabsza niż inne szczenięta. Poza tym Mery będzie miała wtedy własne dzieci. Nie możemy jej tak obarczać. Zostaję razem z nią.
-Nie możesz. Każdy wilk jest potrzebny. Mają wielką przewagę liczebną.
-Nie mogę walczyć! Nie chcę pozbawić się ostatniego dziecka, które mi zostało!- krzyknęłam i wybiegłam z jaskini. Shira dalej była na moich plecach. Skuliła się ze strachu. Biegłam najszybciej jak mogłam. Zatrzymałam się dopiero przy tym jeziorze ze skarpą.
 Wbiegłam pod skarpę do małej jaskini, którą znałam tylko ja. Tam zdjęłam Shirę z moich pleców.
-Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.- powiedziałam do niej.
-Wiem mamo.- odpowiedziała cicho.- Czy tu jesteśmy bezpieczne?
-Tak kochanie. Nikt nie wie o tym miejscu. Bądź
spokojna. Idź spać.- powiedziałam. Położyłam się tak, że mała mogła położyć się między mną a ścianą jaskini. Shira wtuliła się w moje futro i powiedziała:
-Kocham cię mamo...- i zasnęła.
-Ja ciebie też. Najbardziej na świecie.- odpowiedziałam najciszej jak mogłam. Też poszłam spać. Byłam zmęczona, niepewna, przestraszona i pełna obaw.
*Kazan?*

czwartek, 19 września 2013

Od Dejaniry - Początek

Chodziłam po lesie i szukałam jekiegoś zwierzaka do zjedzenia. Od trzech dni nie miałam nieczego w pysku. Przez te trzy dni zbierałam się o tym co wyrządzili mi moi rodzice. Byłam jedyną córką pary Alpha. Miałam 12 braci. Kiedy moi braciszkowie w wieku 3 lat uganiali się za waderami ja polowałam samotnie, ganiałam się z wiatrem, uczyłam się zielarstwa. NIe ciekawiło mnie zostanie żoną jakiegoś wilka, wolałam być wolna. Przez kolejne 2 lata mojego życia zostałam ciocią prawie 20 szczeniąt. Pewnego pięknego słonecznego dnia kiedy miałam zamiar wybrać się na poranne polowanie rodzice kazali mi przyjść do siebie. Poszłam do Jaskini Koronowej. Matka z ojcem wyczekiwali mnie. Ojciec rozpoczął rozmowe. - Dejanira... posłuchaj nas teraz bardzo dokładnie. - wziął oddech. - Masz już 5 lat. Twoi bracia pozakładali rodziny, mają szczenięta... Czas przyszedł na ciebie. Powinnaś znaleźć sobie męża. Z matką postanowiliśmy, że na znak sojuszu z jedną watahą wyjdziesz za syna Alph tej watahy... - byłam nauczona, żeby nikomu nie przeszkadzać jak mówi ale w tym momenie coś we mnie wybuchoło.
- Niby co !?!??!?!?! - wykrzyczałam. - Chcecie, żeby wyszła za jakiegoś wilka, którego wogóle nie znam !?!?!?! Oszaleliście !?!?! - odwróciłam się w stronę wyjścia i zaczęłam biec. Krzeknęłąm jeszcze - Nigdy tego nie zrobie !! - wybiegłam z Jaskieni i pobiegłam w strone lasu i gór. Zaczął padać deszcz. Kiedy wbiegłam do lasu poszukałam schronienia. Przesiedziała tam noc i dzień. Drugiego dnia wyszlam z kryjówki i zaczęłam kierować się na północ. Próbowałam coś wytropić ale na marne. Kolejnął noc spędziłam poza domem. Trzeciego dnia obudził mnie snop jasnego światła przenikający przez koronę drzew. Podniosłam się i zaczęłam szukać czegoś do jedzenia. Po jakimś czasie natrafiłam na trop Karibu. Był on dość świeży. Chciałam poszukać świeższego tropu ale głód wygrał nad mną i ruszyłam w stronę swojej zdobyczy. Po paru minutach tropienia zobaczyłam małe stadko Karibu nad jeziorem. Zaczęłam się skradać do najbardziej wysuniętego osobnika. W krótkim czasie go złapałam. Zaczęłam wreście zapełniać mój pusty brzuch. Po skończonym posiłku została tylko skóra, rogi, kopyta i parę kości. Byłam wreście najedzona. Podeszłam do jeziora i zaczęłm pić a potem czyścić łapy i pysk z krwi. Pochłonęłam się tym tak, że nie usłyszałam, że ktoś się skrada. Po jakimś czasie leżałam w wodzie na plecach a nademną stał biały basior. Zkopałam go z siebie. Podniosłam i ustawiłam się do ataku. Basior zrobił to samo.
- Kim jesteś? - spytałm mnie.
- Dejanira. A ty? - spytałam. Wilk wyprostował się trochę. Postanwiłam też trochę się wyprostować.
- Jestem Morgan. - odpowiedział.

<Morgan??>



Od Moro - Przedwczesny Poród


Obudziłam się dość późno. Czułam się dziwnie.... Bolał mnie brzuch i miałam zawroty głowy. Wstałam wolno i wyszłam z jaskini. Powoli zeszłam na łaąkę, ale zaraz wróciłam do jaskini... Coś było nie tak... Zawołałam Moona... Kiwnęłam na niego głową on zrozumiał...
Chwilę później stał przy mnie Merlin i inni członkowie watahy.
-Oddychaj Moro. Staraj się być nad wyraz delikatna.- mówił Merlin. Byłam wycieńczona, czułam, że nie dam rady. W końcu się udało. Na świat przyszła moja córka. Dwa inne wilczki urodziły się już niestety martwe i nie było dla nich ratunku...
Shira była słaba. Merlin napoił ją magiczną wodą. Razem z Moonem położyliśmy się na posłaniu i przyglądaliśmy się naszej córce. Dwóch synów pochowaliśmy w tym miejscu, które wcześniej wybrałam. Podpisaliśmy groby wyłożone drogimi kamieniami z jaskini kryształów. Po tym wszystkim wróciłam z Moonem do naszej Shiry. Poszliśmy spać po męczącym przedpołudniu.

Od Kazana - CD Pytanie

Spojrzałem na wtuloną Kicze.
- Nie wiem, Kicze. Ale... boję się.
Spojrzała na mnie.
- Boisz się?
- Tak. O ciebie i o szczeniaki te które są tutaj i te które są w twoim brzuchu.
Uśmiechnąłem się.
- Liczę, że pokonasz każdego wroga.
- Kicze...
Pocałowałem ją.
- Nie martw się, nie pozwolę, by ktoś tu wszedł bez pozwolenia - powiedziałem. - Idź już spać.
Kicze położyła mi głowę na łapach. Po chwili sam zasnąłem...

Witamy

Witamy nową wilczycę - Dejanirę!

Od Moro - CD Do Kazana

-To dobrze. Dziękuję ci.- uśmiechnęłam się do niego i poszłam położyć się spac do naszego (mojego i Moona) kąta spać.

Od Kicze - Pytanie

Czułam się dziwnie. Wtuliłam się w futro Kazana a pomiędzy nami siedziały nasze dzieci.
W końcu zapytałam:
- Co zrobimy z tymi czterema wrogimi watahami?
Kazan dokończ proszę.

Od Kazana - CD Atak

- Syriusz?! - krzyknęła przerażona Neya.
- Moon, Merlin idziemy! - krzyknąłem do wilków i pobiegliśmy w miejsce gdzie wskazała nam Kicze.
Syriusz ledwo się ruszał i cały czas obrywał. Moon rzucił się na pierwszego napastnika. Kazałem Merlinowi zająć się Syriuszem. Skoczyłem do gardła drugiemu wilkowi. Szybko skończyliśmy z nimi.

Wróciliśmy do Jaskini. Merlin leczył właśnie Syriusza Magiczną wodą...

Wieczorem wszyscy poszlismy razem wyć na góry Kubi. Wyły też wszystkie szczeniaki...

Od Kicze - Atak

Poprosiłam Syriusza aby poszedł ze mną na przechadzkę ponieważ trochę się bałam ataku.
moje obawy się sprawdziły. Podczas przechadzki zaatakowały nas dwa wilki. Syriusz rzucił się na nie a mi kazał uciekać. Dobiegłam do jaskini wszyscy tam byli. Kazan zapytał się co się stało. Przerażona odpowiedziałam:
- Zaatakowały nas dwa wilki z tych nowych watah. Syriusz się na nie rzucił w mojej obronie.
Boje się że zginał.
Kazan dokończ proszę.

Od Aviriji - CD Poród

- Dziękuję - Zarumieniłam się.
Merlin mi pomógł dojść, po czym wszyscy - razem z dziećmi zapadliśmy w głęboki sen.

Od Kazana - CD Do Kazana

- W sumie, to ja powinienem Cię przeprosić - powiedziałem. - Jesteś w ciąży i nie powinienem Cię denerwować. Oczywiście, że możemy być dalej przyjaciółmi.

Od Moro - Do Kazana

Wróciłam smutna do jaskini. Pomyślałam, że jestem coś winna Kazanowi. Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Kazanie, ja.... Chcę cię przeprosić. Urodzę w Jaskini Homu. Czy możemy dalej być przyjaciółmi?
*Kazan?*

Od Kazana CD Przeczucie

- To źle - powiedziałem. Trzeba będzie bardziej pilnować szczeniaków, zwłaszcza, że będzie ich więcej.
Spojrzałem na Kicze.
- Gdzie Biały Kieł i Karia? - spytałem.
- Są na ,,lekcjach", albo raczej mają teraz zabawę.
- Pójdę do nich, a ty się o nic nie martw - powiedziałem i polizałem Kicze w policzek. Wyszedłem i skierowalem się w stronę gdzie byli Biały Kieł i Karia

Od Kicze - Przeczucie

W nocy słyszałam wycie i rano powiedziałam o tym Kazanowi:
-Kazanie mam mały problem w nocy znowu słyszałam wycie znowu jakiegoś nieznanego wilka. Znowu było tak jak kiedyś znowu niebezpieczeństwo. Teraz Wataha Czarnych Wilków i Mrocznych Smoków. Boję się że to nowi wrogowie.
Kazan dokończ proszę.

Od Syriusza - CD Dzieci

Zatkało mnie ze szczęścia.
- Syriusz?- Zapytała Neya.
- Słucham?- Zapytałem.
- Warto by było wymyślić imiona co ty na to aby samiec miał na imię Shady?
Neya dokończ proszę.

Od Merlina - CD Poród

- Dobrze zaraz Ci pomogę.- Odpowiedziałem.
Avirija dokończ proszę.

Od Kazana - CD Ostatni dzień

Usłyszałem żałobne wycie Moro i Moona, ale nie poszedłem do nich. Nie chciałem wściekać już i tak rozzłoszczonej Moro. Zawyłem tylko im do wtóru i wróciłem do Jaskini.

Od Neyi - CD Dzieci

-Właśnie miałam powiedzieć, że jestem w ciąży...

Od Aviriji - Pytanie i niespodzianka

Piękne! Ale chyba urodzi się piątka... Może Shadow, Artur, Naomi, Nella, Tsume po moim Ojcu?

Od Aviriji - Pród

Leżałam sobie w jaskini Homu, wiedziałam, że niedługo może zacząć się poród. Nagle zaczął mnie boleć brzuch. Zawołałam Merlina.
- Merlinie, już czas...
- Na pewno? - Zapytał.
- Tak, na pewno. - Opowiedziałam.
Merlin zawył. Wszyscy się zbiegli.
Poród był dla mnie bardzo wyczerpujący. Po chwilach bólu, na świat przyszły piękne szczeniaki- 3 samce i 2 samice.
- Śliczne są, prawda?- Zapytałam się Merlina.
- Cudne. - Odpowiedział - Tak cudne jak ty. - Polizał mnie w policzek.
Merlin wyczerpany długim dniem chwycił lekko pokolei każde szczenię i zaprowadził w kąt jaskini Homu po czym zawołał:
- Avirijo, położysz się koło nas?
- Jeśli dojdę, kochanie - Uśmiechnęłam się.

Merlin, dokończ proszę.

Od Moro - Ostatni dzień

Po rozmowie z Kazanem starałam się być spokojna. Jakoś udawało mi się ukryć, że jestem wściekła. Chyba mam prawo rodzić tam gdzie mi się podoba! Po prostu nie wyrabiam. Tutaj choroba dzieci, tu jakiś dziwaczny młodzik z wizji, tam
widzi-mi-sie Kazana.... (!) Już normalnie nie mogę! W ogóle nie chciało mi się spać. Wstałam i wyszłam z jaskini. Szwendałam się po górach aż do rana. Potem zeszłam na łąkę by zapolować. Nie chciałam się z nikim spotkać. Chciałam być sama. Zobaczyłam sporego samca karbu. Doskonale wiedziałam, że sama sobie z nim nie poradzę. Trudno. Muszę spróbować. Jedyne co mnie w tej chwili pocieszało to to, że samiec miał chorą prawą przednią nogę i był stary i wycieńczony. To dawało mi przewagę. Szybko i cicho zakradłam się do niego. Nie było to trudne, bo na wpół głuchy karibu i wysoka trawa to dwa plusy dla mnie. Gdy byłam kilka kroków od niego ten się położył. Nie przegapiłam takiej okazji. Cicho i zwinnie wybiłam się. Ten nawet nie zdążył mrugnąć gdy moje szczęki zacisnęły się na jego szyi. Wydał cichy pomruk i przestał oddychać. Było pozamiatane. "Taki samiec wystarczy mi na kilka dni"- pomyślałam.- "Muszę go stąd zabrać. Nie chcę się narażać na nie potrzebne pytania skąd on się tu wziął." Złapałam byka za nogę i pociągnęłam w stronę lasu. Znałam pewno miejsce, które było zupełnie nikomu nie znane. Było to drzewo z wydrążonym pniem. Wejście było schowane za głazem i dzikim bluszczem. To idealna kryjówka. Zaciągnęłam tam karibu i posiliłam się. I tak dużo zostało. Po posiłku zatarłam starannie ślady. Pomyślałam, że wrócę do jaskini dopiero jutro rano. "Niech się zastanowią, czy warto mnie denerwować. Jak chwilę mnie nie będzie, zaczną dostrzegać, że jestem tle samo warta co alfa!" Byłam dalej zdenerwowana.
Szłam samymi granicami terytorium by nikt mnie nie znalazł. Wyszło. Poczułam zmęczenie. Podeszłam jeszcze kilka kroków i zatrzymałam się. Byłam w lesie. Przede mną był strumień i głaz. Napiłam się. Potem położyłam się na głazie i zasnęłam.
Spałam długo. Nie wiedziałam dokładnie ile. Obudził mnie znajomy głos.
-Moro!- ktoś krzyczał.- Gdzie ty byłaś?! Wszyscy cię szukaliśmy!
-Co...?- spytałam zaspana. Na początku nie poznałam głosu. Otworzyłam oczy. Przede mną stał zdyszany i zdenerwowany Kazan.
-No powiedz coś! Czemu uciekłaś?!- spytał nerwowo.
-Bo tak chciałam.- odpowiedziałam i odwróciłam się. Chciałam dać mu do zrozumienia, że jestem na niego obrażona.
-O co ci chodzi?- spytał.
-O to.- odpowiedziałam krótko.
-Przestań. Nie czas na to. Chodź.
-Bo co? Na co niby jest teraz czas?- dalej byłam do niego tyłem.
-Chodź to zobaczysz. Dlaczego się gniewasz?
-A jak myślisz, co?!- krzyknęłam. Nie mogłam już dłużej wytrzymać.- Ciągle pytam się ciebie o radę i zdanie! A kiedy już postanawiam, że spytam się ciebie w kwestji, w której absolutnie nie masz głosu zaczynasz mi prawić kazanie! Chyba mam prawo wierzyć w to co mówią duch i Merlin! Chyba mam prawo decydować o moim życiu, rodzinie i dzieciach sama! Czy nie?!- wybuchnęłam.
-Akurat w tym momencie najprawdopodobniej liczy się życie twoich dzieci.- odpowiedział lekko zakłopotany. Chyba nie był przyzwyczajony do takiego tonu.
-Czyli może mam się ciebie spytać czy mogę jeść, co?!
-Nie, tego nie powiedziałem.- odrzekł trochę zdenerwowany.
-No to widzisz, ja będę decydować o sobie sama!- krzyknęłam. Zeskoczyłam ze skały i pobiegłam po prostu przed siebie. Jak najdalej od tego wszystkiego. Biegłam ile sił. Gdy dobiegłam do jeziora Jaikan byłam tak zmęczona i tak wyczerpana, że upadłam na ziemię. Brakowało mi tchu, płakałam.
Kilka minut później poczułam obok siebie czyjąś obecność. Nie drgnęłam.
-Nie płacz.- powiedział Moon.
-To wszystko jest takie skomplikowane.- pociągnęłam nosem.- Dlaczego akurat mu i nasze dzieci?- spytałam podnosząc głowę.
-To jest jak ruletka - nie wiesz na kogo wypadnie. Ale wiem, że nasze jedyne dziecko nie chce cię zapłakanej.- powiedział i otarł mi łzy.
-Idź do Merlina i spytaj czy 2 jeszcze żyje, dobrze?
-Już idę.- odpowiedział i poszedł.
Po pół godziny wrócił i kiwnął przecząco głową. Zaczął płakać. Ja też płakałam. Gdy już nie mieliśmy sił zawyliśmy żałobnie... Długo i przeciągle.... Tak skończył się ostatni dzień życia 2 naszych dzieci.....
*Kazan?*

środa, 18 września 2013

Od Kazana - CD Rozmowa z Kazanem

- Kicze! Nie masz pewności, że nie przeżyją! - krzyknąłem zirytowany
- Jeżeli przeżyją poproszę Moona by pomógł mi je zanieść do Jaskini! - powiedziała Moro
- To niebezpieczne!
- Bedzie ze mną Moon!
- To i tak... - wstrzymałem się. Nie mogłem jej denerwować. Wziąłem głęboki wdech i powiedziałem:
- Dobrze, Moro. Ale obiecaj mi, że wrócisz razem z Moonem.
- Wrócę - powiedziała zadowolona wilczyca i odeszła.

Od Moro - CD Rozmowa z Kazanem

-W miejscu poczęcia szczeniąt.
-A gdzie to?
-To jest moja i Moona tajemnica....
*Kazan?*

Od Kazana - CD Rozmowa z Kazanem

- Ja myślę, że powinnaś rodzić w Jaskini Homu - Powiedziałem. - Tutaj będzie Morgan i Merlin. Po za tym nie masz pewności, czy szczeniaki przeżyją, czy nie. Po za tym gdzie chcesz rodzić?
*Kicze?*

Od Moro - Rozmowa z Kazanem

Był późny wieczór. Podeszłam do Kazana. Spytałam:
-Kazanie, czy mogę cię o coś spytać?
-Tak, oczywiście.- odpowiedział.
-Chodzi o to, że... Widzisz...- jąkałam się.- Ja i Kicze... Rodzimy tego samego dnia i.... Nie... Ja... Ja nie chcę.. Żeby... No wiesz.. To całe zamieszanie... Związane... Ze mną i Kicze... Nas... Zbytnio stresowało.... I ja.. Chciałam cię prosić o... Pozwolenie....- zacięłam się.
-Nie krępuj się. Mów.- powiedział spokojnym głosem. Wyparowała:
-Chciałabym urodzić nie w jaski homu. Mogę?
-Yyy...- Kazan był zdziwiony moim pytaniem....- No ja myślę, że...
*Kazan?*

Od Kazana - CD Delta

Zastanowiłem się. Merlin był szamanem i lekarzem. Zastanowiłem się czy aby nie bierze za dużo na swe barki. W końcu powiedziałem:
- Dobrze, Merlinie. Ale, że będziesz pełnił aż 3 funkcje, powiadom mnie o tym gdy bedzie ci ciężko.
Merlin kiwnął głową.
- Ty i Avirija jesteście teraz parą Delta - powiedziałem.

Od Merlina - CD Delta

- Oczywiście że wiem Kazanie.
<Kazan?>

Od Syriusza - CD Dzieci

-Oczywiście że chcę kochanie.
Neya dokończ proszę.

Od Kazana - CD Klejnoty

- Nie mam pojęcia, Moro - powiedziałem. - Ale trzeba będzie zrobić wszystko by przeżył. Ale skąd wiesz, że dwójka nie żyje?
- Zobaczylam w Wodospadzie smutku.
- Może mówi to co może się stać, ale nie musi? - powiedziałem. - Nie martw się. Jestem pewny, że szczenię nie chce zawsze smutnej mamy. Wracajmy do Jaskini.
I wróciliśmy do jaskini...

Od Moro - Klejnoty

Postanowiłam, że w tajemnicy przygotuję sobie miejsce gdzie pochowam
moją dwójkę nienarodzonych dzieci. To musi być miejsce, które będę
znać tylko ja....
Poszłam w góry poszukać jakiejś jaskini z piaszczystym podłożem.
Szukałam kilka godzin. W końcu znalazłam czego szukałam....
Była to nieduża jaskinka. Była wyścielona piaskiem białym jak śnieg, a
jej ściany były z marmuru. Postanowiłam, że tu je pochowam...
Cicho przemknęłam do jaskini kryształów i zaczęłam szukać dwóch, płaskich k
klejnotów, na których napiszę kto tu leży. Znalazłam niebieski i
zieloni kamień. Do tego kilka kryształków, które dam mojemu jedynemu
dziecku. Były naprawdę śliczne... Szkoda tylko, że to akurat na taką
okazję....
Wyszłam z jaskini kryształów i udałam się z powrotem do jaskini, w
której pochowam moje dzieci. Tam położyłam klejnoty na ziemi i
podzieliłam je na trzy grupy dla trójki dzieci...
Po skończeniu poszłam z powrotem do jaskini homu. Po drodze spotkałam Kazana.
-Czemu jesteś taka smutna Moro? Chyba powinnaś się cieszyć. Przecież
zostaniesz mamą.- powiedział.
-Widzisz ja będę tylko częściową mamą.- odpowiedziałam.
-Jak to? Dlaczego?- spytał.
-Spodziewamy się z Moonem 3. Dwoje z nich już nie żyje...- zacisnęłam
usta by nie płakać.
-Nie wiedziałem... Przepraszam... Tak mi przykro...
-Merlin mówi, że nienarodzonych szczeniąt nie da się ożywić... Czy to
trzecie szczenię przeżyje?- spytałam go przez łzy...
*Kazan?*

Od Moro - CD Noc

Rozmawiałam z nim kilkadziesiąt minut. W końcu powiedziałam, że może iść ze mną do jaskini i tam Kazan rozstrzygnie co robić dalej. Wilk opowiedział Kazanowi wszystko co wcześniej powiedział mi.
-Mogę należeć do twojej watahy?
-Przykro mi...? Nie jesteś jeszcze dorosły i potrzebujesz opiekuna.
-Szkoda... Trudno...
-Ale nie pozwolę Szaremu Bykowi cię zabić. Znam go i wiem, że to wilk o straconej duszy. Możesz zostać u nas do czasu narodzin szczeniąt Kicze i Moro.
-Dziękuję ci. Jestem ci wdzięczny za pomoc. Nie zapomnę tego i gdy będziesz wraz z towarzyszami w potrzebie - też pośpieszę z pomocą.

Od Moro - Noc

Była noc. Obudziłam się i cicho wyszłam z jaskini. Poszłam w góry. Szłam i szłam. Jakoś nie było mi wesoło. Doszłam do wodospadziku i stanęłam żeby się napić. Podniosłam głowę, bo usłyszałam jakiś dźwięk. Jakby ktoś tu szedł. Było już za późno. Zza drzewa wyszedł młody wilk. Miał... Może 2,5 roku. Był zwyczajnie szary. Miał miły wyraz pyska. Przypatrzyłam się mu. Nagle mnie spostrzegł. Obnażyłam kły.
-Czego tu chcesz?- warknęłam. Byłam cała zjeżona.
-N..Niczego...- odpowiedział podkulając ogon.- Nie chcę walczyć. Możemy tego nie robić?- spytał. W jego głosie wyczułam nutkę lęku. Zmierzyłam go wzrokiem od czubka nosa po końcówkę ogona.
-Jak się nazywasz?- spytałam łagodniejszym tonem.
-Wolko. Mam prawie trzy lata.
-Dobrze, Wolko. Czego tu szukasz?
-Uciekam.
-Przed kim?
-Dowódcą Watahy Cieni.
-Czemu cię ściga?
-Jestem synem jego partnerki, ale on nie jest moim ojcem. Jest wściekły, że ktoś dorwał się do mamy. Ale to nie tam. To nie był gwałt. Po prostu ona wcale nie kocha Szarego Byka. Ona kocha Mortea, mojego ojca.  Szary Byk zmusił ją do partnerstwa, bo była nadzwyczaj piękna i miała atut. Tak mówiła mama. Teraz Szary Byk jest wściekły i chce mnie zabić.
-Rozumiem. Coś jeszcze?
-Nie.

Od Moona - Rozmowa z Moro

Wszedłem do jaskini. Spostrzegłem Moro. Siedział sama a ciemnym kącie jaskini Homu. Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Moro, co się stało?
-Nic...- westchnęła bez jakiegokolwiek entuzjazmu.
-Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Chodzisz smutna i mało jesz. Coś cię trapi? Proszę powiedz. Chcę wiedzieć. To o mnie chodzi?
-Nie, nie o ciebie...- spuściła wzrok jakby wstydziła się ze mną rozmawiać.
-Coś się stało? Ktoś cię obraził?
-Nie.... Nie chcesz wiedzieć....
-Właśnie chcę. Nie mogę patrzeć jak się smucisz.- powiedziałem. Ona westchnęła ciężko. W końcu powiedziała:
-Chodzi o nasze dzieci....
-I co?
-Chodź ze mną.- powiedziała. prowadziła mnie długo przez góry Kubi. Wreszcie zatrzymała się przed Wodospadem Smutku....
-Spróbuj się we mnie wczuć.- powiedziała smutno. Usłuchałem.- Teraz spójrz w wodospad.- Zrobiłem co powiedziała. Zobaczyłem siebie, ją, małego wilczka i dwójkę martwych szczeniąt...
-To prawda?- spytałem zaniepokojony. W odpowiedzi kiwnęła głową i łzy zaczęły płynąć jej z oczu.
-Przepraszam...- powiedziała przez łzy. Przytuliłem ją.
-To nie twoja wina...- powiedziałem.

Od Kazana CD Delta

- Nie widzę nic przeciwko Syriuszu - powiedziałem. - Tylko pamiętaj, że to wielki obowiązek.
*Merlin?*

Od Neyi - Dzieci

- Syriuszu, czy chcesz mieć ze mną dzieci? - zapytałam
*Syriusz dokończ proszę*

Od Melina - CD Pytanie i niespodzianka

-Nie wiem ale mam pomysł na imiona dla wilków. Jeden będzie nazywał się Shadow po moim ojcu a drugi Artur po moim dziadku. Co ty na to?
Avirija dokończ proszę.

Od Merlina - Delta

Myślałem nad niespodziankom dla Aviriji i wymyśliłem. Podszedłem do Kazana i zapytałem:
-Kazanie czy ja i Avirija moglibyśmy zostać parą delta?
Kazan dokończ proszę.

wtorek, 17 września 2013

Pwraca

Neya Powraca! XD

Od Kazana - Sen

Był piękny słoneczny dzień. Postanowiłem pójść na obchód.
Dziś było spokojnie. Cieszyłem się, że nie nic na razie nam nie zagraża. Poszedłem więc w Góry Kubi. Spostrzegłem nagle sowę.
- Witaj - powiedziałem.
- Czemu nie jesteś z Kicze? - zdziwiła się sowa.
- A czemuż to miałbym z nią być? - zdziwiłem się.
- Jak to czemu! - ptak się oburzył. - Przecież jest w niebezpieczeństwie!
- Jakim - przeraziłem się. - Mów!
- Do jaskini Homu! Prędko!
Po drodze zauważyłem wilka, którego jak dotąd nie znałem.
- Ojcze szybko - powiedział.
,,Biały Kieł?" - pomyślałem.
- Kicze co się dzieje? - spytałem wpadając do jaskini. Wilczyca leżała na legowisku z wielką raną między żebrami. Ciężko oddychała.
- Gdzie Merlin! - krzyknąłem do syna.
- Ojcze, nie pamiętasz? Wszyscy prócz ciebie, mamy i mnie zginęli albo z rąk wrogicz watah, albo ludzi. Jesteśmy sami.
- Co?! - Zrobiłem wielkie oczy.
Nagle usłyszałem strzał. Wybiegłem z jaskini. Nagle poczułem na barku coś jakby błyskawicę...
... Obudziłem się. Leżałem na legowisku wraz z Kicze, Białym Kłem i Karią. Kieł nadal był szczeniakiem, a Kicze była zdrowa i spała. Wstałem.
- Tato - usłyszałem zaspany głos Białego Kła. - Gdzie idziesz?
- W góry, muszę porozmyślać.
Szczeniak usiadł i powiedział:
- Idę z tobą, tato - powiedział Kieł i podreptał za mną.
- Zgoda - wziąłem malucha i usadowiłem go na swoim grzbiecie. Poszliśmy w góry Kubi.
Na miejscu Biały Kieł zapytał:
- Tato? A czy trudno być przywódcą stada?
- Ma to mnóstwo obowiązków, ale nie jest tak znowu trudno. Ale łatwo też nie jest.
- A czy ja, też kiedyś zostanę tak potężny jak ty?
- Nie jestem potężny, ani znowu silny.
- Jak nie? - szczeniak wstał i zaczął mnie udawać. - Słyszałem, jak w kilka minut rozprawiłeś się z przywódcą Watahy Białych Wilków. I... I słyszałem jak podczas walki wiele razy nastawiałeś karku dla innych. I... I...
- Hehe - zaśmiałem się. - Przywódcę Watahy Białych wilków pokonałem jedynie dzięki sprytowi i jego błędom, natomiast... Kto ci mówił o bitwie?
- Taka jedna czarna wilczyca nie należąca do watahy. Widziałem ją niedaleko gór, a ona spytała mnie kim jestem, więc się przedstawiłem. A ona powiedziała mi właśnie o walce.
- Czarna wilczyca, nie należąca do stada?
- Tak, ale nie przedstawiła się.
,,Czyżby Neya?" - pomyślałem.
- Wracajmy do jaskini - powiedziałem i wziąłem malucha na grzbiet.

Odwieszenie

Wataha zostaje odwieszona i ponownie otwarta! :)

niedziela, 15 września 2013

Zawieszenie

Moi drodzy! 
Niestety na najbliższe kilka dni będę musiał zawiesić Watahę Mrocznej Puszczy. W tym czasie proszę o nie wysyłanie opowiadań i formularzy zgłoszeniowych. 
Nie potrwa to długo.
Sprawdzajcie codziennie czy aby nie odwiesiłem! 
Wybaczcie
Wasza Alpha 
Kazan

Od Moro - Rozmowa z Merlinem

Poszłam jeszcze raz do Merlina i poprosiłam:
-Merlinie, mógłbyś sprawdzić w księgach ile dni może najwyżej upłynąć od śmierci wilka by móc go wskrzesić?
-Oczywiście. Już patrzę.- odpowiedział. Szukał długo w końcu powiedział:
-"Wilcza dusza trzy dni pląta się po ziemi po śmierci i załatwia niedokończone sprawy.Trzeci dzień upłyną dusza na zawsze odchodzi z tego świata. Wskrzesić można jedynie wcześniej żyjących. Inaczej liczą się szczenięta. Jeśli zemrą w czasie ciąży - ratunku nie ma, w trakcie porodu - też nie, po narodzeniu, nawet tuż po nim - procedura taka jak dla innych..."- posmutniał.- Przykro mi Moro....
-Cóż... Dziękuję...- powiedziałam i wyszłam z jaskini. Pobiegłam w góry. Zaczęłam płakać. Biegłam długo. Nagle przede mną pokazało się miejsce, którego nigdy wcześniej nie widziałam. To był piękny, ale... smutny wodospad. Poczułam, że ktoś na mnie patrzy. Odwróciłam się. Na gałęzi siedziała sowa.
-Przykro mi...- powiedziała.- To jest wodospad smutku. Zobaczysz w nim wszystkie twoje smutki i rozpacze.
-Dziękuję Ci...- powiedziałam bez przekonania.
Podeszłam do wodospadu i w niego spojrzałam. Zobaczyłam siebie i dwójkę martwych szczeniąt. Płakałam.