Wszedłem do jaskini. Spostrzegłem Moro. Siedział sama a ciemnym kącie jaskini Homu. Podszedłem do niej i powiedziałem:
-Moro, co się stało?
-Nic...- westchnęła bez jakiegokolwiek entuzjazmu.
-Przecież
widzę, że coś jest na rzeczy. Chodzisz smutna i mało jesz. Coś cię
trapi? Proszę powiedz. Chcę wiedzieć. To o mnie chodzi?
-Nie, nie o ciebie...- spuściła wzrok jakby wstydziła się ze mną rozmawiać.
-Coś się stało? Ktoś cię obraził?
-Nie.... Nie chcesz wiedzieć....
-Właśnie chcę. Nie mogę patrzeć jak się smucisz.- powiedziałem. Ona westchnęła ciężko. W końcu powiedziała:
-Chodzi o nasze dzieci....
-I co?
-Chodź ze mną.- powiedziała. prowadziła mnie długo przez góry Kubi. Wreszcie zatrzymała się przed Wodospadem Smutku....
-Spróbuj
się we mnie wczuć.- powiedziała smutno. Usłuchałem.- Teraz spójrz w
wodospad.- Zrobiłem co powiedziała. Zobaczyłem siebie, ją, małego
wilczka i dwójkę martwych szczeniąt...
-To prawda?- spytałem zaniepokojony. W odpowiedzi kiwnęła głową i łzy zaczęły płynąć jej z oczu.
-Przepraszam...- powiedziała przez łzy. Przytuliłem ją.
-To nie twoja wina...- powiedziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz