Był piękny słoneczny dzień. Postanowiłem pójść na obchód.
Dziś było spokojnie. Cieszyłem się, że nie nic na razie nam nie zagraża. Poszedłem więc w Góry Kubi. Spostrzegłem nagle sowę.
- Witaj - powiedziałem.
- Czemu nie jesteś z Kicze? - zdziwiła się sowa.
- A czemuż to miałbym z nią być? - zdziwiłem się.
- Jak to czemu! - ptak się oburzył. - Przecież jest w niebezpieczeństwie!
- Jakim - przeraziłem się. - Mów!
- Do jaskini Homu! Prędko!
Po drodze zauważyłem wilka, którego jak dotąd nie znałem.
- Ojcze szybko - powiedział.
,,Biały Kieł?" - pomyślałem.
- Kicze co się dzieje? - spytałem wpadając do jaskini. Wilczyca leżała na legowisku z wielką raną między żebrami. Ciężko oddychała.
- Gdzie Merlin! - krzyknąłem do syna.
- Ojcze, nie pamiętasz? Wszyscy prócz ciebie, mamy i mnie zginęli albo z rąk wrogicz watah, albo ludzi. Jesteśmy sami.
- Co?! - Zrobiłem wielkie oczy.
Nagle usłyszałem strzał. Wybiegłem z jaskini. Nagle poczułem na barku coś jakby błyskawicę...
... Obudziłem się. Leżałem na legowisku wraz z Kicze, Białym Kłem i Karią. Kieł nadal był szczeniakiem, a Kicze była zdrowa i spała. Wstałem.
- Tato - usłyszałem zaspany głos Białego Kła. - Gdzie idziesz?
- W góry, muszę porozmyślać.
Szczeniak usiadł i powiedział:
- Idę z tobą, tato - powiedział Kieł i podreptał za mną.
- Zgoda - wziąłem malucha i usadowiłem go na swoim grzbiecie. Poszliśmy w góry Kubi.
Na miejscu Biały Kieł zapytał:
- Tato? A czy trudno być przywódcą stada?
- Ma to mnóstwo obowiązków, ale nie jest tak znowu trudno. Ale łatwo też nie jest.
- A czy ja, też kiedyś zostanę tak potężny jak ty?
- Nie jestem potężny, ani znowu silny.
- Jak nie? - szczeniak wstał i zaczął mnie udawać. - Słyszałem, jak w kilka minut rozprawiłeś się z przywódcą Watahy Białych Wilków. I... I słyszałem jak podczas walki wiele razy nastawiałeś karku dla innych. I... I...
- Hehe - zaśmiałem się. - Przywódcę Watahy Białych wilków pokonałem jedynie dzięki sprytowi i jego błędom, natomiast... Kto ci mówił o bitwie?
- Taka jedna czarna wilczyca nie należąca do watahy. Widziałem ją niedaleko gór, a ona spytała mnie kim jestem, więc się przedstawiłem. A ona powiedziała mi właśnie o walce.
- Czarna wilczyca, nie należąca do stada?
- Tak, ale nie przedstawiła się.
,,Czyżby Neya?" - pomyślałem.
- Wracajmy do jaskini - powiedziałem i wziąłem malucha na grzbiet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz