niedziela, 6 października 2013

Od Moro - Czas Leci

Leżałam sobie z Shirą na skale, z której wypatrzyłam łoszę.
-Shiro?
-Tak mamo?
-Kiedy chciałabyś zostać zaręczona z Białym Kłem?
-Nie wiem... Może jutro? Albo pojutrze?... Najlepiej będzie spytać Kicze kiedy jej pasuje i razem się umówić. Co ty na to?
-Dobry pomysł. Leć pobawić się na łące z Kłem, Karią i innymi.
-Ok.- powiedziała i potruchtała w dół zbocza. Tuż nad wodą zatrzymała się i ruszyła dalej wzdłuż niej. Wtedy uświadomiłam sobie, że ona za 12 dni będzie już dorosła, a ja i Moon już nie będziemy jej potrzebni....
-"Jak ten czas leci...."-pomyślałam.- "Jeszcze wczoraj mała była dzieckiem, a jutro będzie dorosłą waderą... Może nie powinnam tak jej puszczać samej puki jest jeszcze dzieckiem...? Coś może się jej stać...."- wstałam i cicho ruszyłam za nią.
Śledziłam ją aż do łąki. Tam zobaczyłam, że wśród innych dzieci i z Mery, Kicze oraz Neyą.
-"Teraz nic jej już nie grozi."- pomyślałam. Chwilę się im przypatrywałam z ukrycia. Dzieci bawiły się w berka i panował wesoły nastrój. Nagle w zaroślach po mojej prawej coś się poruszyło. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę. Oniemiałam ze strachu....
W zaroślach stał ogromny rudo-ciemny wilk. Szykował się do skoku. Jego złote oczy były skierowane w stronę, która była mi bardzo bliska... Patrzył na Shirę! Nie miałam wyboru...

 Zakradłam się po cichu do niego i... Rzuciłam się na niego. Na początku był oszołomiony, że ktoś go atakuje. Potem otrząsnął się ze zdziwienia i zaczął się szarpać. Byłam od niego mniejsza. Wskoczyłam mu na plecy i chciałam wgryźć mu się w kark. On jednak okazał się być silniejszy niż myślałam i jednym ruchem zrzucił mnie z siebie. Teraz byłam z nim oko w oko. Stanęłam na tylnich łapach i podskoczyłam mu do gardła. On był szybszy. Błyskawicznie złapał mnie za szyję i zaczął dusić... Zawyłam z bólu.

Wreszcie puścił. Cała moja szyja była we krwi. Złapałam szybko oddech.
-Czego tu chcesz?- warknęłam.
-Na pewno nie mam zamiaru bić się z laleczkami!- odwarknął pogardliwie.
-Czyli tak. Zasadzasz się na moją córkę i gdy jej bronię twierdzisz, że nie masz tu żadnego interesu.- prychnęłam.- Jasne, bo ja ci uwierzę!
-Możesz nie wierzyć. Guzik mnie to obchodzi.- powiedział i uniósł dumnie głowę.-Zejdź mi lepiej z drogi to nic ci nie będzie...
-Chyba śnisz! Ani myślę zostawiać mojej córki na obiad dla jakiegoś zapchlonego kundla! A już na pewno nie dla ciebie!- krzyknęłam. Ogarnęła mnie taka furia, że bez zastanowienia rzuciłam się na osiłka.Gryzłam, drapałam na wszystkie strony...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz