Ostatnio coraz częściej dochodziły mnie słuchy o tym, że niejaka Wataha Białych Wilków zapuszcza się na nasze terytorium. Byłem tym zaniepokojony i postanowiłem pójść na obchód wcześniej i uważniej niż zwykle.
Tak jak słyszałem. Już w Mrocznej Puszczy wyczułem ślady obcego wilka. Poszedłem za nim. Trop wyprowadził mnie z Puszczy i znalazłem się na polanie. Zauważyłem tam wilka, a on zauważył mnie. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać.
- Czego tu chcesz, kundlu - powiedział wilk. Był biały z czarnym grzbietem.
- Porozmawiać z waszym przywódcą - spokojnie powiedziałem unosząc dumnie głowę.
- Zjeżdżaj stąd nim zaalarmuję inne wilki - powiedział i splunął mi między łapy, jednak ja nie wycofałem się. - Jeszcze tu, kundlu siedzisz?! - zawołał. - Sam tego chcesz.
Zawył i po chwili na polanie zjawiły się inne wilki. Wszystkie były przeważnie białe, ale niektóre miały czarne , szare lub brązowe znamiona na łapach, piersi, uszach czy grzbietach. Okrążyły mnie i rzucały we mnie obelgami i wyzwiskami, ale ja stałem spokojny mając ich w nosie. Nagle szereg się rozstąpił i do środka wszedł duży wilk z rudym grzbietem. Spojrzał na mnie i się zdziwił.
- Kim jesteś? - powiedział.
- Jestem przywódcą Watahy Mrocznej Puszczy - powiedziałem. - I Chciałbym ci zadać kilka pytań.
- Imię masz? - spytał schylając głowę i patrząc na mnie wyzywająco.
- Mam, ale po co ci? - spytałem.
- Nie ważne - powiedział machając łapą. - W każdym razie - ja jestem przywódcą Watahy Białych Wilków, Sekoter. Jakież to pytania chciałbyś mi zadać?
- Po pierwsze - czy wchodzicie na nasze terytorium?
Sekoter chwilę się zastanowił.
- Moi myśliwi, zwiadowcy oraz szpiedzy tak.
- Dlaczego?
- Po pierwsze u nas pożywienie się kończy i musimy je jakoś zdobywać. Po drugie nie lubimy was i chętnie byśmy was pozabijali.
- Ty pierwszy byłeś w tej krainie i mogłeś je sobie zająć - powiedziałem szczerząc kły. - Ale ich nie zająłeś i teraz ja tu jestem panem.
- Nie wiedziałem, że jest tam tyle pożywienia - wyszczerzył kły. - Nie pozwolę mojej watasze głodować.
- A ja nie pozwolę by twoje wilki wchodziły na moje terytorium i polowały na naszą zwierzynę.
Zaczęliśmy krążyć. On rzucił się na mnie pierwszy. Stanąłem na 2 łapach i tak zwarliśmy się. Złapałem go zębami za kark, ale on ugryzł mnie w łapę i musiałem go puścić. Krwawiłem z tylnej lewej łapy a on z karku. Otrzepał się i jeszcze raz ruszył do ataku. Ja znów złapałem go za kark, ale tym razem tak blisko głowy, że nie mógł nią ruszać. Zaciskałem szczęki coraz bardziej. W końcu zaczął skowyczeć. Puściłem go, ale miał głęboką ranę w karku, z której mocno krwawił. Oblizałem się.
- Nie poddamy się - powiedziałem. - Nie macie z nami szans.
Po czym odwróciłem się i poszedłem kulejąc ku terytorium.
W jaskini wszyscy pytali gdzie byłem. Opowiedziałem o mojej przygodzie, a kicze opatrzyła mi ranę.
- Musimy być czujni - powiedziałem. - Nawet jeżeli pokonałem ich przywódce musimy się mieć na baczności. Od dziś nikomu nie wolno chodzić samotnie przy granicach, proszę was o to bo nie chciałbym kogoś stracić. Oraz proszę szpiegów by częściej patrolowali granicę.
Później Hamfrey, Syriusz i Moon przynieśli do jaskini wielkiego karibu. Przeprosiłem ich, za to, że nie mogłem im pomóc w polowaniu. Później wszyscy zjedli i poszli spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz