Była już późna noc. Obudziłem Hamfrey'a i Syriusza. Cicho zawinęliśmy wokół pyska Shadowa opaskę by nie krzyczał i razem poszliśmy do Świątyni.
W budynku czekał już Merlin z naczyniem pełnym Wody Życia. Nagle Shadow się obudził i zaczął wierzgać i próbował coś powiedzieć, ale był zakneblowany. Gdy znalazł się na środku spojrzał na nas dziwnym dość spojrzeniem.
- To kto go zabije? - spytał Syriusz?
Shadow zaczął się wyrywać jeszcze bardziej.
- Tu jest napisane, że przywódca - powiedział Merlin.
- Będzie widać krew - powiedziałem.
- Musisz - powiedział Hamfrey - pokrzepiając mnie wzrokiem.
- Wybacz, stary - powiedziałem. Przyłożyłem szczęki do szyi Shadowa i mocno je zacisnąłem. Po mojej szyi spłynęła krew. Nie wiem dlaczego ale było mi smutno. Nagle we drzwiach zobaczyłem Moro, która patrzyła na nas przerażonym spojrzeniem. Zrobiło mi się strasznie głupio i niezręcznie. Nagle Moro rzuciła się na nas.
- Moro! Stój - krzyknął Merlin. - To jedyny sposób by odzyskać Moona!
Moro zatrzymała się.
Merlin podszedł do ciała czarnego wilka i wlał mu Wodę Życia. Rozbłysło Białe Światło, a rany, które zadałem mu zagoiły się. Merlin oddalił się trochę. Nagle Moon zaczął kaszleć i podniósł się na przednie łapy.
- Kazan? Merlin? Hamfrey? Syriusz? - spojrzał na nas kolejno. - Co się stało?
Nagle Moro rzuciła mu się na szyję.
- Moon! - krzyknęła. - To ty!
- A niby czemu to miałbym być nie ja?
- To długa historia - powiedziałem. Spojrzałem na siebie. Nie byłem umazany krwią! To też zapewne sprawka tej wody.
Powoli Moon wstał, po czym wszyscy poszliśmy do Jaskini.
- Ja wam jutro opowiem co mi sie przydażyło - powiedział Moon.
Wszyscy poszlismy spać. Ale w nocy przez sen Moro merdała swoim ogonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz