piątek, 13 września 2013

Od Moro - Tajemnicza wyprawa cz I

Siedziałam właśnie z Moonem nad wodospadem Mchu i staraliśmy się wymyślić imiona dla naszych dzieci. Jakoś nam nie szło... I wtedy Przed nami na brzegu wodospadu stanął ranny wilk. Zaczął łapczywie pić. Miał cały zakrwawiony bok. Przeraziłam się. On nas nie zauważył. Moon cicho wstał i wycofał się za krzaki. Nagle zza skały wyskoczył Moon! Rzucił się na wilka i ogłuszył go. Moon wziął wilka na plecy i zaniósł do jaskini.
Wilk ocknął się. Od razu obnażył kły i zawarczał. Powiedział:
-Puśćcie mnie.
-Najpierw powiedz czego chciałeś na naszym terytorium.- powiedział stanowczo Kazan.
-W tej okolicy jest wilk, po którego wysłała mnie moja wataha.
-Jak się nazywa?
-Nie twoja sprawa kundlu.- odwarknął obcy.
-Skoro tak, to daj mi tu ostry kryształ Merlinie. Skończmy z tym.- Merlin usłuchał. Kazan przyłożył wilkowi do gardła najostrzejszy z naszych kryształów.- Teraz raczysz wyjawić jego imię?
-Moro.- powiedział i spojrzał na Kazana z nieskończona nienawiścią.
-Co?!- Wyskoczyłam przed innych.- Mnie szukasz?
-Jeśli masz około 3 i 0,5 roku, jesteś waderą, Miałaś siostrę i brata, twoich rodziców i siostrę zabili ludzie i nie wiesz co stało się z twoim bratem- tak.
-Wszystko się zgadza. Czego ode mnie chcesz?
-Twoja matka miała siostrę. A ta siostra miała córkę. O nią chodzi.
-Astra? Co z nią?
-Musicie mnie puścić z nią na stronę. To sprawy jej rodziny.- powiedział do Kazana. Kazan zastanowił się. Odpowiedział:
-Dobrze.- wilk wstał i przeszedł ze mną w drugi kąt jaskini.
-Co się stało?- spytałam z lękiem.
-Jej partner zginął na wojnie. Ona dziś urodzi. Musisz jej pomóc.
-Idę.- zadecydowałam. Gdzie jest ta wataha? Ty nie możesz nigdzie iść z tą raną.
-Na północ od gór Kubi. Nazywa się Wataha Szarej Skały. Ale ja muszę iść. Nie zostanę tu.
-Musisz. Mój partner się tobą zajmie. To Moon. Jest dobrym opiekunem.
-Ostatecznie.
-Chodź za mną. zaprowadzę cię do niego. Jak się nazywasz?
-Ostariko. Brat jej partnera.
-Przykro mi...- poszliśmy do Moona. Porozmawiałam z nim. Nie chciał się zgodzić na moją wyprawę. Nie miałam wyboru. Ruszyłam jeszcze tego samego dnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz