Od
kilku dni plątałam się po skrajach Mrocznej Puszczy. Niedawno zgubiłam
pościg myśliwych i psów gończych. Zabili mi matkę, ojca, siostrę i
najprawdopodobniej brata (nie wiem co się z nim stało, bo w trakcie
zamętu obławy zupełnie o nim zapomnieliśmy). W między czasie nic nie
jadłam, ani nie piłam. Byłam tak wyczerpana, głodna i spragniona, że
upadłam na ziemię. Zemdlałam....
Ocknęłam się na ciepłym i miękkim posłaniu z mchu w przytulnej jaskini. Wtedy usłyszałam głos:
-Już Ci lepiej? Jak się nazywasz?
-Jestem Moro. Dziękuję już mi lepiej.- odpowiedziałam mimo iż nie wiedziałam skąd się bierze ten głos.
-Nazywam się Kazan - przywódca Watahy Mrocznej Puszczy.- dopiero
teraz go zobaczyłam. To był najpiękniejszy wilk jakiego kiedykolwiek
widziałam...-Czemu padłaś niczym nie zraniona, wychudzona na moim
terytorium?
-Goniły mnie psy i myśliwi. Kilka dni nic nie jadłam, ani nie piłam. Wolno mi prosić o coś do picia i coś do jedzenia?
-Oczywiście.
Nie głodzimy zmęczonych i wygłodniałych.- powiedział Kazan. Wstał
podszedł do otworu w ścianie i przyniósł mi z tam tąd spory kawałek
mięsa bawołu i wskazał na ścianę po mojej prawej.-Jest tam wnęka, do
której spływa woda z wodospadu. Napij się ile chcesz. Jesteś teraz
naszym gościem.
-Dziękuję. Będę Ci dozgonnie wdzięczna za okazanie pomocy.- powiedziałam i zaczęłam jeść. Wypiłam też dużo wody.
Po pewnym czasie, gdy nabrałam sił, poprosiłam Kazana żeby oprowadził mnie po części swojego terytorium.
Zatrzymaliśmy się na pewnej skalnej półce w Górach Kubi. Wtedy spytałam:
-Kazanie, mam dwa pytania.
-Słucham. Jestem pod tym względem do Twojej dyspozycji.
-Czy masz partnerkę? I czy mogłabym zostać szpiegiem, zawsze o tym marzyłam?
*Kazan, dokończ proszę*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz