Owero był uśmiechnięty, ale nic nie mówił...
-Owero?- szepnęłam mu do ucha.
-Tak?- odpowiedział równie cicho.
-Chodź ze mną, coś chcę ci pokazać...- powiedziałam i lekko go polizałam. Wydawał się zaskoczony, ale... szczęśliwy.
Szliśmy i szliśmy. Ja go prowadziłam, a on miał specjalnie zamknięte oczy. Doprowadziłam go do Wodospadu... Powiedziałam cicho:
-Otwórz
oczy....- otworzył je i spojrzał wprost w wodospad.... Był w niego tak
zapatrzony..... Ja też się w niego wpatrywałam. Ja widziałam jego, a
on....? Tego co on widział nie wiem. Ale wiem, że był tak oczarowany, że
prawie nie oddychał.... Może widział mnie...? Poprosiłam go:
-Spójrz na mnie....- powiedziałam to tak cicho, że on zrobił to tak powoli, jakby nie chciał zmącić panującej atmosfery...
-Tak?-
powiedział równie cicho... I wtedy go pocałowałam.... Długo..... I on
się wcale nie sprzeciwiał..... Potem razem spędziliśmy wieczór i noc....
Nic nie mówiliśmy.... W końcu znużona wydarzeniami dnia - zasnęłam w
jego objęciach, wtulona w jego miękkie i ciepłe futro..... Nie
wiedziałam czy już jesteśmy parą i czy on kocha mnie tak samo mocno jak
ja jego, ale wiedziałam jedno - nie byłam mu obojętna i zależało mu na
mnie. Inaczej nie dałby się pocałować, ani nie pozwoliłby żebym spała w
jego objęciach....
*Owero?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz