Wypoczywałem na dużym kamieniu przy wodospadzie mchu. Pogoda była piękna, a ptaki świergotały. Było mi bardzo dobrze. Zapatrzony w spadającą wodę przypomniałem sobie nagle moją rodzinę.
Matkę Karniel:
Ojca Błyskawicę:
Oraz siostrę - Klamię
I brata - Owero
Brat mając 1,5 roku odszedł i od tego czasu go nie widziałem.
gdy tak rozmyślałem o nim usłyszałem szelest w krzakach. Spojrzałem w tamtą stronę nie wiem
dlaczego myśląc, że wyskoczy Owero. Wyskoczył biały królik i szybko gdzieś pokicał, a ja zawstydziłem się. I nagle z krzaków wyskoczył czarny wilk. Spojrzałem na biegnącego wilka.
- Owe...! - miałem krzyknąć, ale zorientowałem się, że to tylko Neya goniąca królika. Zatrzymała się i spojrzała na mnie dziwnym spojrzeniem.
- Co, Kazanie? - spytała.
- Nic, nic - odparłem. - Myślałem, że to mój brat.
- Aż tak bardzo go przypominam? - spytała wilczyca podchodząc do mnie.
- Nie, po prostu... On też był czarny jak ty. A włśnie o nim rozmyślałem... więc... rozumiesz.
- Rozumiem.
Spojrzałem w oczy Neyi. Po chwili znów zaczęła gonić królika, który jej uciekał. Ja spojrzałem w niebo. Patrzyłem się w nie długą chwilę, a później wróciłem na kamień i leniuchowałem dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz