Moje życie nie było ciekawe , rodzice zostali zabici przez kłusowników a
ja z siostrą jedynie się uratowaliśmy . Potem patrzyliśmy na nasz las
jak ginie w płomieniach ognia . Musieliśmy iść dalej bo inaczej
padniemy z głodu . Tego dnia zasnęliśmy w norze pozostawionej prze lisy
- Co teraz będzie ? - spytała ( miała 10 miesięcy )
- Nie wiem , najważniejsze to znaleźć coś do jedzenia - odpowiedziałem
Nad ranem poszedłem poszukać coś do jedzenia lecz nic . Zaczęło padać , nie deszcz lecz śnieg .
Poszedłem do Lili
- W porządku nie jest ci zimno ? - spytałem
- Trochę - trzęsła się lekko
- Musimy iść
- Jestem głodna - narzekała
- Ja też jestem głodny , musimy iść dalej - wziąłem ją na plecy
Kilka kilometrów dalej nie miałem już siły
- Co ci jest ? - spytała
- Nic takiego - dyszał ze zmęczenia i z głodu nie miał już sił
- Przecież widzę - spadła na ziemie
- W porządku ? - podszedł do niej
- Jestem głodna ...- głos jej cichł
- Wytrzymasz , nie rób mi tego - wziął ją w pysk i niósł jeszcze
kawałek ale już było za późno , położyłem ją pod krzakami . Szedłem
dalej ze łzami w oczach . Wtedy zauważyłem jakiś ruch , to był kłusownik
. Nastawiłem się wrogo i gotowy do ataku . Ten wyjął nóż i tak staliśmy
naprzeciwko siebie . Po kilku minutach wreszcie go powaliłem na ziemie
. Ale przy tym straciłem połowe ucha . Szedłem dalej trochę zadrapany
ale ujrzałem jakieś drzewa . Poszedłem i zauważyłem jakiś ruch znowu .
To nie był kłusownik lecz wilk . Podszedłem bliżej i zauważyłem 2 wilki
które powitały mnie i przyjęły do watahy . Tak tu dołączyłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz