Spałam tej nocy spokojnie wtulona w miękkie
futro Moona. Byłam taka szczęśliwa. Obudziłam się wcześniej niż zwykle,
słońce jeszcze nie wychyliło się zza widnokręgu. Liznęłam Moona po pysku
i powiedziałam:
-Moon, chodź ze mną.
-Dobrze, już wstaję...- odpowiedział
zaspany. Wyszliśmy z jaskini. Poprowadziłam go nad ten staw i tą
skarpę, na której mnie o coś spytał....Usiedliśmy w tym samym miejscu co
wtedy i spytałam go:
-Pamiętasz o co spytałeś mnie tu ostatnio?
-Tak. Chcesz
tego?- spyał. W odpowiedzi kiwnęłam głową. I wtedy polał się na nas
blask wschodzącego słońca. Powiedziałam tylko jedno słowo:
-Dziś....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz